sobota, 13 grudnia 2014

5. Obca dziewczyna

"Ludzie nie mają pojęcia, jak bardzo są silni,
dopóki bycie silnym nie jest jedynym wyjściem, które mają."

Rozluźnił pięści, czując jak paznokcie powoli zaczynały ranić mu skórę. Rozcinały ją tkanka po tkance, usiłowały bezskutecznie przedrzeć się do kości. W porę rozprostował palce i uniósłszy dłoń, z obojętnością obserwował spływającą po liniach papilarnych strużkę krwi.
            Naruto nic nie zauważył, jednak rana nie uszła uwadze Sakury. Shikamaru czasami myślał, że ta dziewczyna wyczuwała zapach szkarłatnej cieczy na kilometr. Podłapał jej zatroskane spojrzenie i machnął uspokajająco ręką, ruchem głowy wskazując na lustro weneckie oraz leżącą na posadzce Temari. To ją powinna opatrzyć.
Całe przesłuchanie obserwował jak na szpilkach. Przeżywał wszystko intensywniej niż pozostali. Czuł ból Temari, jej upokorzenie i zażenowanie intymnymi pytaniami, buzującą w niej złość oraz chęć dopieczenia Ibikiemu. Pragnienie zemsty tak wielkie, iż nie był pewny, czy nie dorzucił do niej własnych wzburzonych emocji. Nie do końca to rozumiał, ale szybko przestał analizować. Wiedział, że w starciu z uczuciami stał na przegranej pozycji.
            - I co o tym myślisz? - spytał Uzumaki, więc Nara niechętnie przeniósł na niego spojrzenie.
            Westchnął. W przeciwieństwie do Naruto on w odpowiedziach Temari szukał dowodów na niewinność, a nie argumentów przemawiających za jej skazaniem. Próbował odnaleźć brakujący element układanki i nawalił.
            - Wciąż to samo. - Wzruszył ramionami i miał wrażenie, że ten gest uwolnił go od ogromnego ciężaru. Całe napięcie i stres bieżącego dnia, po prostu z niego wyparowały. – Wątpię, żeby Ibikiemu udało się coś z niej wyciągnąć, jest zbyt silna. Chyba tylko Ino ma jakiekolwiek szanse coś z niej wydobyć. Nie jestem zwolennikiem grzebania w cudzych wspomnieniach, ale w przypadku Temari, to jedyna opcja.
            - Może za wysoko ją cenisz - odparł lekko Naruto, uśmiechając się smutno kącikiem ust.
            - Mylisz się - mówił z pewnością siebie w głosie - ta dziewczyna jest silniejsza psychicznie, niż mógłbyś sobie to wyobrazić. Idę o zakład, że drugie przesłuchanie również zakończy się fiaskiem.
            - Stoi. - Shikamaru uniósł brwi w zdumieniu. - Będę trzymał kciuki za twoją wygraną.
            Z tymi słowami Uzumaki odwrócił się i wyszedł, a jego biało-czerwony płaszcz Hokage powiewał za nim.
            W tym samym momencie drzwi od sali przesłuchań otworzyły się z hukiem. Ibiki przystanął przy wyjściu na korytarz, obrzucając ich roziskrzonym, wrogim spojrzeniem i warknął rozwścieczony. Energicznym ruchem wskazał palcem Narę.
            - Ty! Bierzesz ją na ręce i idziesz za mną - poinstruował go ostro. Wręcz emanował złością,  z pewnością zupełnie niezadowolony z efektów przesłuchania.
            - Zaczekaj! - pierwsza zareagowała Sakura. - Co właściwie chcesz z nią teraz zrobić?
            - A to nie oczywiste? Zabieram ją na drugie przesłuchanie, moje własne przesłuchanie, na które wy, gówniarze, nie macie wstępu.
            - No chyba sobie żartujesz! - wybuchła, mocno gestykulując rękoma. - Naruto ustalił następne przesłuchanie na jutro w południe. Poza tym muszę ją trochę podleczyć i…
            - Nie będziesz jej leczyć, a rozkazy waszego Hokage mnie nie interesują. Nikt z was nie będzie mi dyktował, jak mam odwalać swoją robotę, więc stul pysk, Różowa, i trzymaj łapy precz od mojego więźnia, ponieważ jeśli spróbujesz zmniejszyć choć jedną ranę na jej ciele, obiecuję ci, że pojawi się ona tam znowu, znacznie głębsza i bez szans na uleczenie, zrozumiałaś?! - Sakura w odpowiedzi jedynie zacisnęła pięści i odwróciła wzrok; mimo wszystko nikt nie lubił przeciwstawiać się Ibikiemu. - Nara! Przynieś ją do moich podziemnych lochów, sala 48.
Z ostatnimi słowami opuścił pomieszczenie.  
            - Dupek! - prychnęła medic ninja, tupiąc potężnie nogą. Odwróciwszy się w stronę Shikamaru, dodała: - A ty co, zamierzasz go posłuchać?
            - Chyba nie mamy innego wyjścia, nie sądzisz? - odparł beznamiętnie.
            - Niewiarygodne - skwitowała z pogardą.
Przechodząc do sali przesłuchań, Shikamaru słyszał, jak burczała pod nosem coś na temat tego, że żaden sadysta nie będzie jej zabraniał wykonywania swojego zawodu oraz o jego braku jaj. Odprowadził ją wzrokiem do ciała No Sabaku; klękając przy niej, wciąż poruszała ustami, lecz żadne słowo nie dotarło już do jego uszu.
            Nie zdążył mrugnąć a usłyszał wołanie Sakury. Spojrzawszy w lustro weneckie zobaczył jak dziewczyna wzywa go naglącym ruchem ręki. Czas zabawić się w tragarza omdlałych niewiast, pomyślał z przekąsem jeszcze zanim ruszył w stronę drzwi.

~*~

Kiedy otworzyłam oczy, nie wiedziałam, gdzie jestem. A może powinnam była powiedzieć nie widziałam? Zewsząd otaczała mnie czerń, a próbując się poruszyć, napotkałam opór. Byłam przykuta do ściany, nadgarstki miałam wykręcone i skute, nogi tak samo. Czułam to, ale nie widziałam…
- Co jest, kurwa! - warknęłam, próbując się uwolnić. Metalowymi kajdankami pokaleczyłam sobie nadgarstki, jednak ból był nikły, zaledwie łaskotało. Dopiero po chwili zorientowałam się, że po prostu straciłam czucie w rękach. Nie miałam pojęcia, jak długo tkwiłam już w tej pozycji, ale z pewnością na tyle długo, żeby krew odpłynęła z zawieszonych ponad głową ramion.
- Widzę, że Księżniczka postanowiła zaszczycić nas swoją obecnością. - Do moich uszu doleciał kpiący głos Ibikiego. Próbowałam go zlokalizować, obracałam głową we wszystkie strony, ale nie przyniosło to żadnych efektów. Czerń pozostała nieprzenikniona.
Nagle poczułam silne uderzenie w brzuch. Pod jego wpływem szarpnęłam się gwałtownie w przód, pogłębiając krwawe bruzdy na przegubach. Metaliczny posmak krwi napłynął mi do ust, więc wyrzuciłam ją z siebie, razem z resztkami mojego ostatniego posiłku. Tym razem Ibiki bardziej się przyłożył niż na przesłuchaniu, z trudem łapałam oddech. Szybko poskładałam wszystko do kupy: Jestem w Konoha… Jestem więźniem… Podejrzewają mnie o masowe morderstwo… I w końcu dotarło do mnie, dlaczego nic nie widziałam. Ten skurwiel zawiązał mi oczy!
- Pamiętaj, że obiecałaś mi być twardą, skarbie! - Usłyszałam, a zaraz potem ponownie oberwałam, tym razem Morino wymierzył cios w żebra. Siła uderzenia pozbawiła mnie zgromadzonego w płucach powietrza.
Nie pieścił się ze mną. Już nie.
Oszołomiona bólem łapałam płytkie, szybkie półoddechy. Zagubiłam się na moment, Ibiki wymierzył mi kopniaka w biodro, a na skórze poczułam szorstką fakturę buta.
N a   s k ó r z e. Cholera, byłam naga!
To odkrycie wprowadziło mnie w stan furii. Wierzgałam w miejscu przy akompaniamencie pobrzękiwania łańcuchów, swędzenie na nadgarstkach przerodziło się w pieczenie, wzdłuż kości promieniowej prawej ręki spływał mały strumyk krwi. Zaczęłam odczuwać chłód podłogi pod pośladkami, kamienną ścianę za plecami, powietrze otulające całe ciało, oszałamiający brak materiału. Zupełnie jakby moje zmysły obudziły się, wcześniej uśpione przez dezorientację.
Wstyd. Poniżenie. Upodlenie. Nienawiść litrami przepływała przez mój krwiobieg, bezskutecznie szukając ujścia. Bezradność będzie ostatnią rzeczą, za którą sukinsyn zapłaci mi przed śmiercią.
            - Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci brak ubrań? - spytał z drwiną. Jego śmiech zakorzenił się w moich wspomnieniach niczym niepotrzebny chwast. Przez długi czas nie będę w stanie go wyplenić. - Pomyślałem, że to dobry pomysł na przełamanie lodów. Wiesz, może w tak intymnej sytuacji zechcesz zwierzyć mi się ze swoich grzeszków. Podobno naga kobieta, to szczera kobieta. Obnażona ze swoich słabości i takie tam.
            - Gadasz jak potłuczony, Ibiki - mówiłam ze względnym spokojem. - Czyżby moja nagość cię onieśmielała?
            Nagle coś szarpnęło za łańcuchy przy moich stopach, wyprostowałam wcześniej podkulone do siebie nogi, czując się jeszcze bardziej odkryta. Próbowałam znów je podciągnąć, ale wyglądało na to, że Ibiki przydeptał złączenie kajdan butem. Szlag by go trafił.
            - Powinnaś wiedzieć, że mało co mnie onieśmiela. - Dotknął mnie czymś twardym, chłodnym i podłużnym. Samą końcówką jeździł po skórze na odcinku kolano-połowa uda. - A już na pewno nie twoje ciało.
            Napięłam mięśnie przywodzicieli oraz złączyłam ze sobą kolana, aby uniemożliwić Ibikiemu dalszą wędrówkę w górę.
                - Wiesz, nigdy nie przypuszczałem, że kobiece ciało może być tak fascynujące. - Usłyszałam tuż przy uchu. - Natura była dla ciebie zdecydowanie zbyt hojna.
Przeszedł mnie nieoczekiwany dreszcz obrzydzenia. Odruchowo starałam odsunąć się od Ibikiego, jednak kajdany skutecznie mnie unieruchomiły. Po pomieszczeniu rozniósł się psychopatyczny śmiech tego pieprzonego drania.
            - Dokąd to, hm? Mieliśmy się lepiej poznać, zapomniałaś? - warknął.
Nagle na piersi poczułam chłód stali, a zaraz po nim szarpnięcie i ciepło krwi wylewającej się z nowo otwartej rany. Zacisnęłam zęby, usta układając w wąską linię. Najchętniej krzyknęłabym na całe gardło, żeby uwolnić rozsadzającą moje serce frustrację. W płucach zebrałam już wystarczającą ilość powietrza, przed wybuchem powstrzymywał mnie jeden szkopuł: satysfakcja tego drania. Nie mogłam pozwolić mu myśleć, że mnie złamał.
            - Idź do diabła! - warknęłam rozsierdzana bezsilnością.
Skrępowana, mogłam bronić się wyłącznie ostrymi słowami, które wciąż i wciąż wydawały mi się zbyt mało znaczące. Gdyby litery i sylaby posiadały moc destrukcyjną, użyłabym całego alfabetu i wszystkich znanych światu zwrotów, żeby przydusić Ibikiego do podłoża, wycisnąć z niego ostatni oddech, a na koniec wbiłabym mu w serce ,,t”, używając go zamiast drewnianego kołka.
- Już tam byłem - zaczął po mojej lewej - masz pozdrowienia od Lucyfera. Mówił, że chętnie spotka się ze swoją ulubienicą.
Cios jaki zadał mi po tych słowach, sprawił, że ze ściany, na której wylądowałam posypał się tynk, w uszach mi dzwoniło, a w głowie miałam istną karuzelę. Kolejne uderzenia przynosiły ze sobą coraz więcej bólu. Czułam go w każdej tkance, na każdym złączeniu nerwów, moja skóra wydawała się nim pulsować. Zaczynałam tracić świadomość, znikałam w rytmicznej melodii wystukiwanej przez pięści Ibikiego, powoli wymykałam się życiu z rąk…
- Znasz powiedzenie „prawda Cię wyzwoli”? Radzę ci wziąć je sobie do serca, skarbie.
Jego słowa nieznacznie mnie otrzeźwiły. Przypomniały, że przecież powinnam walczyć o swoją niewinność, o nieskończoną ilość uderzeń mojego serca i  w o l n o ś ć. Złap świat za łydki, pomyślałam, potrząśnij nim, znokautuj wszystkich i utrzymaj się na powierzchni.
Spróbowałam podciągnąć się na skutych ramionach, ale tak szybko jak napięłam mięśnie, te postawiły opór, wycieńczone, obite, obolałe. Wyśpiewywały litanię cierpienia, błagając o poddanie się, o kapitulację, która dałaby im pozwolenie na spoczynek. Zdradziło mnie własne ciało a świadomość tego zalała mnie falą zrezygnowania oraz upokorzenia. Byłam beznadziejna. Zapewniałam Ibikiego, że nie dam mu się złamać, jednak poległam i to z taką łatwością.
            - Kochanie - mruknął mi do ucha, ręką wędrując w górę po wewnętrznej stronie uda. Ten dotyk był tak cholernie delikatny w porównaniu z ciosami! Skóra natychmiast zareagowała dreszczem, a udręczone mięśnie się rozluźniły, przez co zaczęłam gardzić samą sobą. - Młody Nara mówił, że jesteś niezła w łóżku. Zastanawiałem się, czy mówił prawdę.
            Nagle odkryłam w sobie ukryte pokłady energii: wyrzuciłam nogi w przód, kopiąc Ibikiego… w coś. Jęknął, zaklął siarczyście, głośno i nieprzyzwoicie. Nazwał mnie dziwką, suką oraz pierdoloną księżniczką, a ja odebrałam to jako komplementy. Odczułam ulgę, w piersi natomiast wzrastała duma.
            Trwało to jednak kurewsko krótką chwilę.
            Ibiki rzucił się na mnie, mocując uścisk dłoni na mojej szyi. Jego twarde, silne, grube palce wbijały się w pory skóry, przyduszały tchawicę. Paznokcie wydrapywały krwawe bruzdy. Szarpnęłam rękoma, ale tak jak wcześniej, usłyszałam jedynie stukot kajdan. Nie byłam w stanie w żaden sposób się obronić, a świadomość tego niczym granat wybuchła w moim umyśle. Zaraz mnie zabije, myślałam przerażona, a potem zgwałci. Albo najpierw zgwałci i wtedy dopiero zabije.
            Strach wycisnął mi z oczu łzy. Nie mogłam oddychać, nie mogłam się ruszyć. Jedyną rozsądną opcją wydawało się być przyznanie się do winy, ale i to było poza moim zasięgiem. Rzęziłam, bezskutecznie walcząc o oddech, płakałam coraz mocniej. Boże, ja płakałam! W życiu robiłam to tylko raz: na pogrzebie matki. To nie miało racji bytu! Nie chciałam… ja nie chciałam umierać w ten sposób.
            Wypuść sierp o zachodzie słońca - rozbrzmiało mi w głowie.
            Wtedy straciłam przytomność, będąc przekonaną, że właśnie tak wygląda umieranie.

~*~

Pizda zemdlała.
Ibiki ryknął niezadowolony na całe gardło, a jego głos mocno rozniósł się po pomieszczeniu. Nie pozwolił jej na sen, nie pozwolił jej nawet na moment odpoczynku od bólu, więc jakim prawem śmiała zemdleć. Pewne duszące uczucie powoli zaczęło narastać w jego klatce piersiowej, dławić go w gardle, powodowało konwulsyjne ruchy jabłka Adama. Niewyobrażalna wściekłość rozsadzała mu ciało oraz umysł i za wszelką cenę musiał ją rozładować.
Nie pozwolił jej zemdleć.
- Wstawaj, suko, jeszcze z tobą nie skończyłem! - krzyknął zadając jej liczne kopniaki w brzuch, biodro, głowę. Nic na nią nie działało, bezwładne ciało Temari zwisało przy ścianie, wiotkie i nagie, utrzymywane jedynie przez łańcuchy.  
Ibiki znał się na swojej robocie. Kiedy tylko chciał, potrafił złamać każdego, nieważne ile czasu mu to zajmowało. Mimo swojej wybuchowej osobowości potrafił być nadzwyczaj cierpliwy i wytrwały, jego najtwardsi więźniowie dostarczali mu rozrywki czasem nawet na dwa tygodnie. Tym lepiej dla niego - uwielbiał podziwiać ból na ich twarzach, a największą radość sprawiało mu obserwowanie ich powolnego upadania w sobie, procesu, kiedy docierało do nich, że nigdy nie mieli szans na zatajenie przed nim jakiegokolwiek faktu. Ich sekrety zawsze wychodziły na jaw. Chociaż niekiedy również kłamali - woleli gnić w więzieniu, niż dalej znosić agonalne męki, których z przyjemnością im dostarczał.
Z Księżniczką Suny nie mogło być inaczej.
Pomieszczenie było niewiele większe od standardowej celi, bez okien, zamykane na stalowe, dźwiękoszczelne drzwi. Do tej sali przyprowadzał jedynie swoich ulubieńców, tych silnych i głośno krzyczących więźniów, z którymi lubił bawić się nieco ostrzej. W lewym rogu od wejścia stało urządzenie tortur: stalowe łoże ze skórzanymi pasami służącymi do krępowania ofiary, na tej samej wysokości mosiężne śruby z ostrym, szpiczastym zakończeniem, nieraz  już sprawnie wkręcał je w kończyny torturowanej osoby. Urządzenie miało również funkcję rozciągania ciała, kilka razy nawet udało się Ibikiemu złamać w ten sposób parę kości.
Na prawo od wejścia znajdowała się Ściana Płaczu i to właśnie na niej wisiała Temari. Oprócz kajdan przymocowano do niej także haczyki do podwieszania ciała oraz półki, na których leżały różnego rodzaju noże, ostrza, szpikulce. Do ulubionych narzędzi Ibikiego należał tasak do mięsa, zakupiony trzy lata temu u miejscowego rzeźnika; odciął nim już przynajmniej ze sto palców przesłuchiwanym.
Przez chwilę zastanawiał się, czy powinien odciąć coś No Sabaku i uznał, że odcięcie jej sutków nie spowodowałoby wielkiego uszczerbku na jej urodzie. Mimo wszystko miał słabość do pięknych kobiet. Może jeśli dalej będzie taka niegrzeczna i nieposłuszna, to zabawi się z nią w inny sposób.
Przy okazji wkurwiłbym tego gówniarza Narę.
Zapalił się do pomysłu przysporzenia Księżniczce większej dawki cierpienia, pragnął usłyszeć jej szczery krzyk bólu. Do tej pory jedynie pojękiwała, cicho wrzeszczała i płakała, a to mu nie wystarczało. Potrzebował wysokich decybeli, chciał poczuć, jak pękają mu bębenki uszne.
Musiał ją ocucić.
Podszedł do zamontowanego obok Łoża Tortur zlewu i do metalowej miski leżącej pod nim nalał lodowatej wody. W momencie, gdy miał się już odwrócić, usłyszał szczęk kajdan. Uśmiechnął się do siebie, ciesząc się na zupełnie nową zabawę. Nieważne, że sama się obudziła i tak miał zamiar oblać ją wodą, aby wyziębić jej ciało. Wtedy rozgrzałby ją upuszczając nieco krwi, dostarczy jej pięknego bólu, za który mu jeszcze podziękuje...
Odwróciwszy się usłyszał coś jeszcze: dźwięk łamania kości, puste pstryk. Jeszcze zanim na nią spojrzał już wiedział, co się stało. Suka wyłamała sobie kciuk lewej dłoni, tak, by jej dłoń przecisnęła się przez okowy!
- Kurwa! - ryknął, upuszczając miskę z wodą. Ciecz rozlała się na podłodze, sięgając stóp Temari. Ona sama właśnie ściągała z oczu czarną przepaskę, odsłaniając turkusowe, błyszczące oczy. Tkwiła w nich furia i coś na kształt szaleństwa.
- Co jest, Ibiki, wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha - zakpiła z niego. Jej uśmiech mówił wszystko: Chwilowo to ja mam przewagę, skarbie.
Puste pstryk i druga dłoń Temari również prześliznęła się przez stalową obręcz. Wstała na nogi, a całe jej ciało emanowało pewnością siebie, jeśli coś ją bolało, nie dawała tego po sobie poznać. Nie udawała też wstydliwej damy. Z pełną nonszalancją czekała na jego reakcję.
Ibiki wypiął dumnie pierś, mocno stając na nogach. Nie mógł sobie pozwolić na słabość; moment zaskoczenia już przeminął a on był na swoim terenie. Znał każdy milimetr w tym pomieszczeniu, spędził w nim miliardy godzin, narzędziami tortur posługiwał się równie sprawnie, co sztućcami.
- Zabrakło ci języka w gębie? - zaszydziła, uśmiechając się kącikiem ust. Trwało to zaledwie moment, potem na jej twarz znów wstąpiło chłodne opanowanie. - Skułeś ją, rozebrałeś i poniżałeś, więc teraz mi za to zapłacisz, sukinsynie - zagroziła.
- Złotko, nie zapominaj, że to ja tu jestem oprawcą i rozdaję karty. Także stul pysk i grzecznie usiądź, a może nie zrobię ci większej krzywdy niż dotychczas - odparł, zbliżając się na dwa kroki.  Spodziewał się, że spanikuje i posłusznie wycofa się, zajmując swoje poprzednie miejsce, ale postąpiła inaczej: z dumnie uniesioną brodą wyszła mu naprzeciw.
- A jak zamierzasz zrobić jej tę krzywdę, co? - spytała, głosem przesiąkniętym gorzkim cynizmem. - Tymi marnymi kunai, które masz w kieszeni? Nie rozśmieszaj mnie, doskonale wiem, że wszystkie twoje zabawki leżą na półce za mną. A ja nie pozwolę ci się do nich zbliżyć.
Rzeczywiście, nie miał przy sobie innej broni, ale to Temari wyłamała sobie kciuki i była całkowicie bezbronna, nie on. Dalej trzymał jej życie w garści i nie zamierzał wypuszczać.
- Podczas przesłuchania byłeś tak pewny siebie, Ibiki. W innych okolicznościach nawet uznałabym twoje zachowanie za urocze. Tak bardzo wierzyłeś, że uda ci się wyciągnąć z niej jakieś informacje, że w końcu ją złamiesz. Naprawdę determinacja godna podziwu, ale wiesz co? -  mówiła, jednocześnie lewą ręką sięgając po pierwszą broń znajdującą się na półce, długi sztylet o cienkiej rękojeści przypominający katanę. Sprawnie schwyciła ją w zdrowe palce, traktując oręż niczym lekkie piórko. - Ona nic nie wie - dodała, mierząc klingą wprost w Ibikiego. Ostrze zatrzymało się metr przed jego splotem słonecznym.
Morino zesztywniał. Wystarczyło, żeby No Sabaku wykonała szybki krok naprzód, a stal przebiłaby go na wylot. Z drugiej strony, wystarczyło, żeby on wykonał szybki krok naprzód, a mógłby ją bez problemu obezwładnić, przejąć klingę i przeważyć szalę zwycięstwa ponownie na swoją stronę. Musiał rozproszyć ją rozmową, aby uśpić tym jej czujność.
- Kto nic nie wie? - Uczepił się ostatniej wypowiedzi dziewczyny.
- Temari, oczywiście - odparła gładko. - Wy mężczyźni jesteście tacy niedomyślni. Nawet jeśli dajemy wam klarowne wskazówki, nawet jeśli podsuwamy wam odpowiedź pod sam nos, wy nic nie dostrzegacie. Idioci - mówiła z jadem, z  kolejnym krokiem zmniejszając dystans między ostrzem a ciałem Ibikiego. - Właśnie dlatego was wszystkich nienawidzę, chociaż znalazłoby się ku temu o wiele więcej powodów.
Teraz! Był pewien, że wybrał odpowiedni moment na kontratak, jednak się mylił. Kiedy spróbował zaskoczyć Temari i wyrwać jej sztylet z ręki, ta wykonała zgrabny piruet, umykając mu. W następnej chwili został powalony na ziemię, a Księżniczka, siedząc na nim okrakiem, przykładała mu ostry koniec ustawiony na sztorc do krtani; czuł jak metal przecina jego skórę.
Z przerażeniem zaczął analizować sytuację. Gdzie popełnił błąd? Jakim cudem zdołała powalić go na ziemię z taką łatwością? Jego! Doskonale wyszkolonego, rosłego shinobi wysokiej rangi, osobę, która nigdy nie przegrała!
Oddychając płytko, by nie ruszać zbyt gwałtownie jabłkiem Adama, spoglądał w oczy swojego oprawcy. A one sprawiły, że pogubił się do reszty. Były zimne i puste, a przede wszystkim ciemniejsze niż wcześniej. Zatapiał się w nich, tonął w ich głębi, nie potrafiąc uwolnić się z tego więzienia, natomiast jego ciało oblał zimny pot.  B a ł  s i ę.  Po raz pierwszy w życiu to on się kogoś bał, a nie na odwrót.
- Teraz już rozumiesz, kochanie? - spytała, pochylając się nad nim. Ostrze wbiło się o milimetr głębiej.
Obserwując z dołu twarz Temari, Ibikiemu wydawało się, że miał do czynienia z Boginią Śmierci, która w dłoniach trzymała swoją kosę, a aureola złotych włosów dopełniała groteskowego obrazu. Zawsze myślał, że wysłannicy Szatana w wyglądzie przypominają straszne kreatury, a nie Anioły.
- Temari jest jedynie moją marionetką, a ty próbowałeś ją skrzywdzić. Nieładnie z twojej strony. Nie lubię, kiedy ktoś rusza moje zabawki. Chyba rozumiesz, że musisz mi za to zapłacić, racja? No więc - zaczęła, uśmiechając się słodko - jak chciałbyś umrzeć?
Temari jest jedynie moją marionetką. Teraz zrozumiał. Jak w ogóle mógł to przeoczyć? Przecież No Sabaku od chwili przebudzenia po nagłym omdleniu mówiła o sobie w trzeciej osobie. Ta suka miała rację: był idiotą, ponieważ stracił czujność, zafascynowany chęcią wyrządzenia jej jak największej krzywdy oraz oszołomiony pięknem nagiego ciała.
- Kim jesteś?
- Pytam, jak chcesz zginąć, bo podobno znasz tę dziurę i lubisz się bawić w kata. Na pewno masz swoje ulubione techniki mordowania, prawda? Zdradź mi je, a obiecuję, że sprawię ci dokładnie taki ból, jakiego oczekujesz. Czy to nie wspaniałe?
- Spytałem: kim jesteś?! - zagrzmiał ponownie.
- Nie lubię się powtarzać, a fakt, że nie potrafisz docenić mojej łaski wobec ciebie nawet w obliczu śmierci jeszcze bardziej mnie wkurza. Wy mężczyźni jesteście kurewsko niewdzięczni. Za to również was nienawidzę.
- KIM JE… - zaczął głośniej o oktawę, ale nigdy nie dokończył pytania. Przeszkodziła mu w tym krew, którą zakrztusił się, gdy ostrze przebiło jego krtań. Nie mając już nic do stracenia, zaczął się wierzgać, chciał złapać Temari i ją udusić, wziąć odwet. Jednak nie mógł. W powietrzu wyczuł silne natężenie potężnej chakry natury powietrza. To ona przygwoździła go do podłoża, nie pozwalając na najmniejszy nawet ruch.
- No i straciłeś swoją szansę - powiedziała z udawanym smutkiem. Pozostawiwszy sztylet w gardle Morino, wolną ręką pogładziła jego policzek, paznokciem kreśląc linię blizny. - Pytałeś o moją tożsamość. Co powiesz na to, żebym uznała to za twoje ostatnie życzenie? Chcesz? - Z jego krtani wydobył się jedynie bulgot. - Jestem nikim, kochanie. Niczym więcej, niż dziewczyną, która żyje w ciele Temari.
Morino usłyszawszy to skonał.

~*~

Moje oczy zobaczyły:
Z początku niewyraźny obraz. Przez dłuższą chwilę próbowałam złapać ostrość widzenia, dlatego na zmianę mrużyłam i rozszerzałam oczy. Natomiast kiedy wszystko zobaczyłam w idealnych parametrach, żałowałam, że w ogóle się ocknęłam.
Znalazłam się w nieznanej mi celi, otoczona przez urządzenia tortur. W dłoniach trzymałam zakrwawiony, długi sztylet. Przede mną leżało martwe ciało Ibikiego, a jego pusty, przerażony wzrok wpatrywał się idealnie we mnie, mówiąc: to ty jesteś winna.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby ktoś wytłumaczył mi, co tu się, kurwa, stało!

W mojej głowie:
Panował chaos. Mózg jakby odmówił współpracy, zamiast analizować zaistniałą sytuację, jedynie produkował kolejne pytania i niejasności.
Próbowałam zrozumieć, dlaczego wciąż naga stałam pośrodku tej cholernej celi z bronią w ręku. Próbowałam zrozumieć, dlaczego moje oba kciuki promieniowały piekielnym bólem i jakim cudem mimo tego byłam w stanie utrzymywać długie, ważące około dwóch kilogramów ostrze. Próbowałam zrozumieć, dlaczego w moim krwiobiegu krążyła adrenalina, powodująca drżenie całego ciała oraz nieuzasadnioną euforię, ale przede wszystkim próbowałam odgadnąć, kto, do diaska, zabił tego skurwysyna i mnie uwolnił, pozostawiając na koniec na miejscu zbrodni jako pamiątkę.

Rzeczywistość:
Była przerażająca. Kiedy upuściłam sztylet, a ten uderzył w kamienną posadzkę z metalicznym brzdękiem, uświadomiłam sobie prawdę. Mózg wrócił do życia, w ramach przeprosin za chwilową niedyspozycję przynosząc w prezencie odpowiedzi:
  1. kciuki bolały, ponieważ zostały złamane i to ja sama je złamałam. Dzięki temu uwolniłam się z kajdan i ściągnęłam opaskę.
  2. po mojej lewej dostrzegłam półkę z narzędziami, z niej musiałam wziąć sztylet. Mogłam go utrzymać w dłoniach dzięki adrenalinie, która zakłócała odczuwanie rzeczywistości, czyli również bólu.
  3. w pomieszczeniu nie było nikogo oprócz mnie, więc oczywistym stało się, że właśnie ja odpowiadałam za zamordowanie Ibikiego. Stąd wzięła się adrenalina i euforia - widać miałam przy tym niezłą zabawę.
Super - myślałam - świetnie, wszystko jasne. Gdybym jeszcze cokolwiek pamiętała!
Zaczęłam się mocniej trząść, byłam przerażona. Przed chwilą (prawdopodobnie) popełniłam okropną zbrodnię, której, wiedziałam, już się nie wyprę, ponieważ w głowie dzwoniła mi pieprzona pustka. Dokładnie tak samo jak trzy lata temu, kiedy oddział ANBU Konohy znalazł mnie przy martwych ciałach ludzi z klanu Inuzuka. A co, jeśli naprawdę byłam winna i po prostu tego nie pamiętałam? Może rzeczywiście powinni mnie zamknąć.
To wszystko było tak bardzo popieprzone! Po raz kolejny we własnym ciele czułam się jak intruz.
Z krzykiem bezradności na ustach upadłam na kolana i zapłakałam.

Wtedy:
Ktoś otworzył drzwi.

"Była obca sobie samej. Próbowała zapanować nad lękiem,
który narastał w niej coraz bardziej z każdym dniem.
Patrzyła w lustro i widziała obcą kobietę,
która tylko z wyglądu przypomina ją samą."
Katarzyna Zychla Tajemnica Magdaleny

            Od Autorki: Sposób, w jaki został napisany ostatni fragment, zainspirowany książką Święty Chaos C. Harasimowicza. Serdecznie polecam! :)
            No i wielkie podziękowania dla Just Me bez której, uwierzcie mi, ten rozdział chyba w ogóle by nie powstał. Dopadło mnie jakieś wypalenie. Masakra! ;C
            I jeszcze doszłam do wniosku, że jakoś nie za bardzo jestem zadowolona z tej historii. Tak trochę jest bez ładu i składu. Echhh. Do końca zostało maksymalnie 5 rozdziałów, minimalnie 3. Tak zakładam na oko. Buuu.

            Trzymajcie się ciepło! ♥

            Od Miku: EJJJJJJJJ! Jakie 3-5 rozdziałów?! Chcesz w bambuko!!! Uznam, że zapomniałaś o '1' z przodu :P