"Muszę zebrać się w
sobie. Zszyć się z powrotem.
Skleić, nawet prowizorycznie,
bo się rozlatuję,
coraz gorzej widzę i coraz
gorzej się poruszam,
a to niedobrze, to widać, to
czuć [...].
W ciele robią mi się małe
otwory, słabe punkty.
Widać przez nie to, co mnie
wypełnia.
Gówno i krew. Brudną watę.
Można zrobić mi krzywdę w
każdej chwili."
Jakub Żulczyk Ślepnąc od świateł
Siedząc w starej celi dużo rozmyślałam. Godzinami
próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek z dnia śmierci Ibikiego, jednak nawet w
myślach nie potrafiłam się przyznać, że to ja go zabiłam. Ba! Nie dopuszczałam
do siebie nawet takiej możliwości. Może byłam porywcza i z pewnością zdarzało
mi się być okrutną wobec kryminalistów czy zwykłych wrogów, ale potrafiłam
zapanować nad złością, nienawiścią i zwierzęcą rządzą zemsty. Więzienie nie
mogło mnie przecież zmienić w takim stopniu, abym zdziczała do końca… Prawda?
Straciłam co do tego pewność.
Mimo wszystko dręczące mnie myśli nie stanowiły głównego
problemu. Sen z powiek spędzał inny obraz, niż zakrwawione ciało eks-kata. To
oczy. W czerni źrenic Shikamaru odbijał się wciąż powracający koszmar.
Gdy znalazł mnie w Sali Tortur, poczułam się jak najgorszy człowiek na świecie. Nie z powodu rozlewającej się wszędzie krwi i gęstej atmosfery śmierci wiszącej
w powietrzu, a przez spojrzenie, którym złamał mnie w pół. Najpierw zobaczyłam
w nim szok, całkowite niedowierzanie – mogłam sobie wyobrażać, co wtedy myślał.
„Zrobiła to”, „zdradziła moje zaufanie”, „morderczyni”. Zaraz potem
przyszła złość, chłód i, prawdopodobnie, czysta nienawiść. Bo czemu nie? Jaki
miał powód, żeby jeszcze wierzyć w moją niewinność?
Wysoki Sądzie, ten człowiek jest winny! Proszę go skazać
na wieczną niemiłość i śmierć w więziennej samotności.
Wyrok wykonano niezwłocznie, więzień trafił do celi. Tuż
przedtem dostałam małą nagrodę – ostatni przejaw troski Shikamaru, kiedy
założył na moje nagie, roztrzęsione ciało swoją bluzę. Jego zapach –
papierosów, lekkiego potu oraz woni przeznaczonej tylko dla niego – i
ciepłe ramiona otuliły mnie po raz ostatni, zanim do pomieszczenia wpadło dwóch
strażników i trafiłam na odsiadkę.
To dało mi nadzieję na dwa, może trzy dni. Pozwalało
wciąż wierzyć, że nie zostałam przez niego skreślona z listy żywych, że
przyjdzie w odwiedziny, powie kilka czułych słów, wybaczy i wyciągnie z
tarapatów. Marzenia są dla ludzi, co nie? Najwidoczniej nie dla kryminalistów,
ponieważ siedząc w więzieniu siódmy dzień, za kratami widywałam tylko
przynoszących jedzenie wartowników. Więc i nadzieja szybko umarła.
Przez małe okienko wpadał nikły snop światła; mogłam
dostrzec w nim unoszący się w powietrzu kurz. Blask był lekko pomarańczowy, nie
jasnożółty, jak przy wschodzie słońca, po czym wywnioskowałam zachód. Mówiło
się, że czas w więzieniu płynął wolniej, ale nie do końca się z tym zgadzałam.
Osobiście odczuwałam, jakby zapieprzał z prędkością światła. Chociaż to
powinnam zapisać na konto letargów, które regularnie mnie dopadały, szczególnie
w ciągu ostatnich dwóch dni. Całkowicie się załamałam – zarówno
psychicznie, jak i fizycznie. Moje stare, silne ja rozpadło się na
kawałki i nic nie wskazywało, żebym szybko pozbierała je do kupy.
— Temari – rozbrzmiało po celi.
Przygryzłam kciuk prawej ręki – zabandażowany i
włożony w prowizoryczny temblak. Ostry ból natychmiast rozszedł się po całej
dłoni. Robiłam to za każdym razem, kiedy wydawało mi się, że zaczynam wariować.
Czasem wyobrażałam sobie cudzą obecność w celi – Gaary, Sakury, Kankuro,
jego – i wdawałam się w rozmowę. Ot tak, dla czystej przyjemności
wypowiedzenia słowa na głos. Miałam jednak świadomość rzeczywistej nieobecności
tych osób.
— Temari!
Uniosłam wzrok na postać stojącą po drugiej stronie krat.
Luźne spodnie, czarny golf i zgniłozielona kamizelka. Ręce schowane w
kieszeniach, postawa typowego lenia. Twarz wykrzywiał lekki grymas
zniecierpliwienia. Shikamaru zawsze marszczył brwi dokładnie w taki sposób…
Dziwne, zazwyczaj majaki były mniej realne.
— Ruszaj się! – nakazał, kluczem zarazem
otwierając drzwi do celi. – Idziemy na przesłuchanie.
Och, czyli to nie zwykłe mary?
Pokój przesłuchań
wyglądał tak samo, jak go zapamiętałam: małe pomieszczenie, na środku stół i
krzesło, po lewej stronie od wejścia wisiało lustro weneckie. Widok ten wywołał
nieprzyjemne wspomnienia, które natychmiast stłamsiłam, koncentrując się na stawianych
krokach. Chociaż przynoszono mi posiłki, notorycznie ich odmawiałam, w skutek
czego stopniowo opadłam z sił witalnych. Teraz, zadyszana po krótkiej wędrówce,
byłam bliska omdlenia z wyczerpania.
Gdy usiadłam na
krześle, Shikamaru bez ostrzeżenia i całkowicie brutalnie, szarpnął moimi
kajdankami w górę, wywołując tym samym ból. Miałam wrażenie, jakby całe ciało
krzyczało w agonii przy każdym najmniejszym ruchu, a co dopiero przy akcie
agresji z czyjejś strony. Nie miałam nawet siły, żeby powstrzymać udręczony
jęk.
— Aż tak mnie teraz nienawidzisz? – spytałam
cicho, kiedy za pomocą klucza, widocznie rozdrganymi dłońmi, próbował
odbezpieczyć kajdanki. Shikamaru nie odpowiedział, ale przecież mogłam zwalić
winę za to na niedosłyszenie. Tylko kogo chciałam w ten sposób oszukać? Chyba
wyłącznie siebie, nie potrafiąc zaakceptować prawdy: on rzeczywiście mnie
nienawidził. – W normalnych okolicznościach nigdy byś mnie nie
skrzywdził… – dodałam jeszcze cichszym głosem.
Zdjąwszy mi
kajdanki, cofnął się o krok. Bezradnie opuściłam ramiona i zaczęłam obserwować
jego czarne buty. Dlaczego nie odchodził? Nie chciałam nawet myśleć, że mógłby
być osobą, która zastąpi Ibikiego na miejscu kata. Tortury z ręki ukochanego
unicestwiłyby mi serce.
Dźwięk otwieranych
drzwi i tupot czyichś stóp przyjęłam niemal z dziką ulgą.
— Nie próbuj żadnych sztuczek – odezwał się
tym samym tonem co w celi. – Zdjąłem ci kajdanki, ponieważ Ino
potrzebuje dostępu do twoje chakry. – Dopiero po dłuższej chwili zdołałam
dopasować imię do odpowiedniej twarzy. Yamanaka Ino. Więc nadszedł czas na
grzebanie w głowie. – Jeśli będziesz stawiać opór, będziemy musieli użyć siły.
– Ledwie zdążyłam się zastanowić, kto miałby piastować funkcję boksera, nim
dodał pochyliwszy się nade mną:
— Ja będę
musiał użyć siły.
Uniosłam wzrok.
Rozwarłam spierzchnięte wargi, udręczonym spojrzeniem chcąc dać Shikamaru do
zrozumienia, że jego zachowanie mnie zabija. Jednocześnie ciężko było mi się
skupić na czymkolwiek innym, niż na obserwacji jego ust i badaniu skrawek po
skrawku rysów twarzy. Dobry Boże, znów nie golił się od co najmniej dwóch dni.
Z wrażenia wstrzymałam oddech, a uświadomiwszy to sobie czym prędzej zmusiłam
się do normalnego oddychania i spuściłam wzrok.
Stałam się słaba.
Do tej pory jakoś radziłam sobie z ukrywaniem emocji. Pozwoliłam wszystkim
uwierzyć, a w szczególności Shikamaru, że już nic do niego nie czuję. Do czasu.
Wszystko na tym pieprzonym świecie działo się do czasu. Lecz teraz, po
tygodniu świrowania na punkcie morderstwa Ibikiego i głodówki, po prostu nie
miałam na to siły. Kotara opadła, maskaradowy spektakl skończony, główna
aktorka zrzuciła maskę.
— Będę grzeczna –
powiedziałam niby z przekąsem, niby nonszalancko. Rozchwiany głos zdradzał
jednak wszystko.
Shikamaru opuścił
pokój przesłuchań, z całą pewnością zajmując miejsce za lustrem weneckim, żeby
w każdej chwili zainterweniować. Nie doczeka tego, obiecałam sobie. Choćbym
miała zostać upokorzona i poniżona, nigdy nie pozwolę, aby bił mnie mężczyzna,
którego kocham.
— Temari – zaczęła
niepewnie Ino. Odchrząknąwszy ciągnęła dalej. – Muszę wejść do twojego umysłu i
przejrzeć twoje wspomnienia. Nie ukrywam, że będzie dla ciebie lepiej, jeśli
nie będziesz stawiać oporu. Technika, której użyję potrafi być niekiedy bardzo
bolesna…
— Nie wiem, czy
zauważyłaś, ale ból fizyczny nie robi już na mnie wrażenia – przerwałam jej i
spojrzałam w miejsce, z którego dochodził głos. Zdziwiłam się, widząc po
drugiej stronie stołu niezwykle piękną kobietę, w długich, rozpuszczonych
włosach; bestia od czasów wojny jeszcze wypiękniała. To głupie, ale od zawsze
uważałam ją za rywalkę w walce o serce Shikamaru. W tym momencie biła mnie na
łeb, na szyję urodą i… Wszystkim. W końcu nie była mordercą.
Uśmiechnęła się
delikatnie, jakby ze współczuciem. Dopiero teraz zauważyłam, że nie tylko
znajdywała się naprzeciw mnie, ale ponadto zajęła miejsce siedzące.
Wydedukowałam, iż krzesło musiała przynieść ze sobą. Wykazała się niebywałą
odwagą, zbliżając się do okrutnej kryminalistki na tak niewielką odległość, jak
długość stołu, czyż nie?
— Ból, który mogę
ci sprawić, nie będzie fizyczny, Temari. – Ułożyła splecione dłonie na blacie.
– Kiedy już wejdę do twojego umysłu, będę mogła sprawić ci psychiczny ból,
podsunąć ci straszne obrazy, będę nawet w stanie sprawić, że na czas działania
techniki, oszalejesz. – Zamilkła, czekając, aż przyswoję wszystkie informacje.
– Ale nie chcę tego robić. Chcę tylko, żebyś pozwoliła mi przejrzeć twoje
wspomnienia. Pozwolisz mi na to?
Przytaknęłam. W
końcu i tak nie zamierzałam z tym walczyć.
— Dobrze. –
Wyprostowała się na siedzeniu. W kontraście ze mną – przygarbioną i
wymizerniałą, wyglądała niczym bogini. – Podaj mi proszę ręce. – Wyciągnęła do
mnie ramiona, cierpliwie czekając na reakcję. Z lekkim opóźnieniem spełniłam
prośbę. – Teraz połączę swoją chakrę z twoją, aby następnie przeniknąć do
twojej podświadomości i mózgu. Tam zacznę otwierać kolejne bramy pamięci, więc
dobrze by było, gdybyś zamiast utrudniać, po prostu je otworzyła, bo
sforsowanie ich sprawi, że poczujesz przenikliwy ból głowy. Kiedy zacznę
przeszukiwać wspomnienia możesz odczuć zawroty głowy, ponieważ niektóre obrazy
mogą przemykać ci przed oczami bardzo szybko. Jakieś pytania?
— Tylko jedno. –
Skinęła głową, abym kontynuowała. – Czy ta technika jest dozwolona?
Na twarzy Ino
pojawił się krzywy uśmieszek.
— Masz rację, jest
ona zakazana ze względu na ingerowanie w cudzą chakrę. – Tak jak myślałam. Nie
podejrzewałam Ino o bycie takim ziółkiem. Grzebanie w zakazanych księgach? –
Ale nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Nauczyłam się jej sama, opracowując własną
technikę. Poza tym, koniec końców jest ona przydatna w sytuacjach takich, jak
ta.
Wzruszyłam
ramionami, nawet nie starając się udawać wyluzowanej, w wyniku czego zapewne
wyglądałam, jakbym kuliła się ze strachu.
— Nie oceniam –
rzuciłam, skupiając się na delikatnym dotyku jej dłoni. W tym samym momencie
poczułam mrowienie w palcach i obecność cudzej energii w kanałach chakry;
przedziwne uczucie. – Zaczęłaś?
Przytaknęła i
przymknęła powieki. Postanowiłam iść za jej przykładem. Mięśnie miałam napięte
ze stresu, w końcu nie co dzień ktoś próbował wtargnąć do mojego umysłu. Tym
bardziej, że wielu wspomnień nie chciałabym pokazywać akurat Ino…
—
On też ciężko to przechodzi – usłyszałam
jakby tuż przy uchu jej głos, jednak gdy otworzyłam oczy, dalej siedziała na
swoim miejscu, skupiona, pogrążona w medytacji. Zrozumiałam, że mówiła do mnie
poprzez swoją technikę. – Może na początek to ja pokażę ci swoje
wspomnienie?
Nie zdążyłam
odpowiedzieć, a obraz jak żywy stanął mi przed oczyma.
Zobaczyłam siebie
i Shikamaru, scenę zaledwie sprzed kilkunastu minut. Nara pochylał się nade
mną, kiedy ze ślepą fascynacją się w niego wpatrywałam. Wyglądałam nawet
gorzej, niż przypuszczałam; rozpuszczone włosy do ramion sklejone brudem w
przetłuszczone strąki, jedno oko z lekką opuchlizną, usta popękane, cera blada,
niemal przezroczysta od braku witamin i słońca, a nie jak zwykle opalona. Istny
wrak człowieka. W za dużej bluzie Shikamaru wyglądałam przekomicznie.
— Będę grzeczna. –
Usłyszałam jakieś skrzeczenie. Zupełnie nie brzmiało to jak mój głos. Naprawdę
stałam się tak żałosna?
Podczas gdy moje
ciało ze spuszczoną głową siedziało na krześle, Shikamaru odwrócił się w moją
stronę, albo raczej osoby, którą teraz byłam, czyli Ino. Poczułam współczucie –
nie swoje, kiedy tu spoglądał, spojrzeniem mówiącym „Dłużej tu nie
wytrzymam.”. Już miał mnie wyminąć i wyjść, lecz niespodziewanie
zatrzymałam go wyciągniętą ręką i przytuliłam do siebie. Nie sądziłam, że
jeszcze kiedyś poczuję ciepło i zapach jego ciała.
— Nie skrzywdź jej
bardziej, niż będzie to konieczne, proszę – wyszeptał mi wprost do ucha.
Obraz zniknął,
powróciłam do spostrzegania wszystkiego z własnej perspektywy, ciężko dysząc.
Emocje, znów te cholerne emocje…
—
Widzisz? – Odezwał się głos Ino. – Chociażby dla niego,
pozwól mi bez przeszkód zobaczyć twoje wspomnienia.
Trafiła w czuły
punkt i doskonale o tym wiedziała.
—
Co powinnam zrobić?
—
Zamknij oczy – poleciła. – Nie czujesz
tego, ale dotarłam już do drzwi twojej pamięci, teraz potrzebuję, abyś je
otworzyła. Musisz to sobie zwizualizować: wyobraź sobie, jak stoję przed rzędem
czarnych drzwi w białym pomieszczeniu, wyobraź sobie tabliczki na drzwiach,
każda z nich ma inny napis. My, ludzie, nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy,
ale każde wspomnienie kategoryzujemy, zazwyczaj wyznacznikiem jest czas:
dzieciństwo, lata akademii, wiek młodzieńczy i tak dalej. Czasami zdarza się,
że tworzymy osobne pokoje na wydarzenia, które miały duży wpływ na nasze życie,
u ciebie na przykład widzę tabliczkę z napisem „WOJNA”. Są też inne. Musisz je
sobie wyobrazić, a następnie otworzyć przede mną wszystkie drzwi…
—
Wszystkie? A nie wystarczy, że udostępnię ci wspomnienia z ostatnich lat? – spytałam niezadowolona. Nie uśmiechało mi się
dzielenie z Ino pewnymi osobistymi wspomnieniami.
—
Często niektóre wspomnienia gdzieś się gubią, wtedy nie możemy ich sobie
przypomnieć. Mówiłaś, że nie pamiętasz chwili mordowania Ibikiego, dlatego
podejrzewam, że podświadomie ukryłaś je w nieodpowiednim pokoju.
—
Niech będzie.
Niepocieszona,
zaczęłam wykonywać polecenia Ino. W wyobraźni stworzyłam wszechstronny, biały
pokój – właściwienie potrafiłam określić, gdzie kończyły się jego granice.
Wzdłuż ściany umieściłam szereg czarnych, stalowych drzwi; od razu na myśl
przyszedł mi materiał, z którego zrobione były moje wachlarze – praktycznie
niezniszczalny. W pewnym momencie zorientowałam się, że celowo próbowałam
zrobić drzwi solidniejszymi, żeby Ino rzeczywiście nie mogła za nie zajrzeć bez
pozwolenia.
Jeszcze zanim
wyobraziłam sobie Ino, postawiłam przed drzwiami samą siebie. Przeszłam się po
pokoju, czytając tabliczki na drzwiach. Zdziwił mnie widok tak wielu kategorii.
Niestety, jedną z nich okazał się być Shikamaru. Intuicyjnie wzmocniłam te
jedne drzwi, co uświadomiła mi sama Ino:
—
Powiedziałam w s z y s t k i e…
—
Wal się – warknęłam. – Te pozwolę ci zobaczyć
dopiero w ostateczności.
Zobaczyłam… Nie,
raczej odczułam jej wielkie niezadowolenie. Zaraz potem otworzyłam pozostałe
drzwi, wizualizując obok siebie Yamanakę. W mojej głowie wyglądałam
nienagannie, zadbana i wyniosła jak zwykle, dlatego nie oszczędziłam sobie
przyjemności dogryzienia rywalce i, będąc od niej o kilka centymetrów wyższą, z
niewypowiedzianą satysfakcją spojrzałam na nią z góry. I zaprosiłam do środka.
Nie potrafiłam
określić, ile czasu zajęło Ino przejrzenie wszystkich wspomnień, miałam jednak
wrażenie, że dosłownie moment. Obrazy przelatywały przed moimi oczyma niekiedy
w zastraszająco szybkim tempie. Otaczały mnie ze wszystkich stron, powodując,
jak to właścicielka techniki przewidziała, mocne zawroty głowy. Parę razy
myślałam, że dosłownie za moment puszczę pawia. Co jakiś czas jedno ze
wspomnień zatrzymywało się na dłużej, przeważnie dotyczące przesłuchań, albo
misji, na których mogłam dokonać zarzucanych mi zbrodni. Wtedy, za każdym
razem, obraz urywał się niespodziewanie, dokładnie w tych momentach, gdzie
traciłam pamięć.
—
Co sądzisz? – spytałam, kiedy uznałam, że Ino skończyła robotę.
Byłam znudzona oglądaniem scen, które przecież doskonale znałam, w dodatku
zaczęłam odczuwać przejmujący ból głowy. Chciałam to zakończyć i iść spać w
obskurnej celi na zimnej podłodze.
—
Że schowałaś to wszystko tam, gdzie nie chcesz mnie wpuścić – odparła rozdrażnionym głosem. Ona również
odczuwała już zmęczenie, a brak rezultatów śledztwa tylko ją podburzał.
—
Niby dlaczego tam, co? Przecież Shikamaru nie ma z tymi sprawami nic wspólnego,
a przynajmniej nie miał do póki mnie nie aresztowaliście.
—
Wręcz przeciwnie, ma. – Spojrzałam na
Ino jak na idiotkę. Całkowicie nie potrafiłam zrozumieć jej toku myślenia. Usta
po raz kolejny wygięła w złośliwym uśmieszku, jednocześnie mając w sobie coś
smutnego. – Według mnie to naturalne, że podświadomie ukrywasz wspomnienia
za drzwiami, za którymi jest to, o czym wolałabyś zapomnieć. Bo tak jest, mam
rację? Próbujesz zapomnieć o Shikamaru, najwyraźniej z marnym skutkiem. –
Zaśmiała się niemalże szczerze, jakby ze zrozumieniem. – Skąd to wiem?
Ponieważ gdybyś o nim zapomniała, te drzwi nie byłyby w tak dobrym stanie.
– Skinęła głową na obdrapane, mocno zniszczone drzwi z napisem „DZIECIŃSTWO”.
– Wyglądałyby gorzej niż te. Ty jednak o nie dbasz, co znaczy, że
dbasz o wspomnienia zawarte w pokoju. – Zmierzyła mnie wszystkowiedzącym
spojrzeniem. – Mylę się?
Ciężko było mi
przyjąć porażkę, ale Ino miała absolutną rację, a ja nie posiadałam żadnych
argumentów na swoją obronę. Chcąc nie chcąc, musiałam przyznać przed samą sobą,
że dbałam o te wspomnienia jak o własne życie.
Jednakże zamiast
odpowiedzieć, otworzyłam drzwi…
...I pożałowałam
tego już przy pierwszym wspomnieniu.
Siedziałam przy
biurku nad stosem dokumentów. Po prawej stał kubek z kawą, pod nim widniała
zaschnięta plama na teczce, na szczęście w środku znajdowały się moje osobiste
notatki, a nie ważne pisma. Po lewej piętrzyła się wieża makulatury, zza której
wyglądał Shikamaru, z głową podpartą na dłoni. Łapiąc moje spojrzenie, ziewnął
potężnie, a ja podchwyciłam odruch. Oboje zaśmialiśmy się niemrawo.
— Kończymy, czy
zrobić kolejną kawę? – spytał zmęczonym głosem; dostał już nawet sennej
chrypki.
Spojrzałam na
ścienny zegarek – wskazywał godzinę drugą w nocy z hakiem. Egzamin na Chunnina
zbliżał się wielkimi krokami, przysporzyło nam jako organizatorom masę
papierkowej roboty. Sprawę pogarszał fakt, że druga część egzaminu miała odbyć
się w Sunie, przez co musieliśmy załatwić wiele potrzebnych pozwoleń. Nie było
szans, żebyśmy dzisiaj się ze wszystkim wyrobili, nawet gdybyśmy siedzieli nad
tym do rana.
— Kończymy –
westchnęłam i przeciągnęłam się na krześle. Mięśnie ścierpły mi od siedzenia w
jednej pozycji przez wiele godzin, a tyłek… Dawno już mnie tak nie bolał.
Od razu po wyjściu
z biura otoczył nas przyjemny, pobudzający chłód nocy. Wiatr tego dnia wiał
wyjątkowo mocno, niebo pokrywały pierzaste chmury.
— Co powiesz na
drinka na dobry sen? – zagaił Nara. Rzuciłam mu rozbawione spojrzenie.
— Chcesz przez to
powiedzieć, że ktokolwiek w wiosce sprzedałby alkohol takiemu gówniarzowi, jak
ty?
Skrzywił się i
machnął na mnie ręką.
— Spokojnie,
młody, znam miejsce, gdzie nawet ty będziesz mógł się napić.
— To, że
skończyłaś dziewiętnaście lat, nie oznacza, że możesz się z tego powodu
wywyższać.
— Więc mamy
odmienne zdanie. — Uśmiechnęłam się kokieteryjnie. – P i ę t n a s t o l a t k
u.
— Zamknij się, za
tydzień skończę szesnaście lat!
Tu obraz
przeskoczył do kolejnej sceny z tej nocy. Wyglądało to tak, jakby ktoś
przesuwał taśmę wideo do przodu – nie wątpiłam, że odpowiedzialna za to była
Ino.
Siedziałam
okrakiem na kolanach Shikamaru, który z kolei siedział wyciągnięty na moim
hotelowym łóżku. Za oknem już świtało, a my byliśmy kompletnie pijani – z tego
co pamiętałam, następnego dnia nie tknęliśmy dokumentów nawet palcem, boleśnie
kacując pełną dobę. Razem kacując. W moim hotelowym łóżku.
To tamtego dnia
rozpoczął się nasz tajny romans.
Pochylając się nad
nim, zetknęłam ze sobą nasze usta. Pocałunek z początku był niezdarny i trochę
nieporęczny dla nas obojga. Spojrzawszy w oczy Shikamaru nie do końca
potrafiłam odczytać jego reakcję. Swoją odszyfrowałam natychmiast: całkowite
zażenowani. No halo! Właśnie pocałowałam chłopaka młodszego ode mnie o całe
trzy lata i miesiąc. Problem tkwił w tym, że będąc w towarzystwie Nary, nigdy
nie odczuwałam tej różnicy wieku; nadrabiał ją intelektem i to jak cholera.
— Ja… – zaczęłam,
chcąc się jakoś usprawiedliwić. Nic nie przychodziło mi do głowy, oprócz: chciałam
to zrobić dawno temu!
Na szczęście
Shikamaru nie potrzebował słów. Wpił się w moje usta, z każdą kolejną chwilą
radząc sobie z pocałunkiem coraz lepiej. Wkrótce potem pożądanie wzięło nas w
swoje obroty i nieporadność odeszła w niepamięć — odnaleźliśmy wspólny rytm,
dopasowując do siebie nasze ciała, dzieląc uczucia. Nie kochaliśmy się, to
przyszło dużo, dużo później, mimo to moja sukienka i jego odzież wierzchnia
powędrowały w kąt. Nigdy przedtem nie czułam się tak bezwstydnie dobrze,
delektując się dotykiem drugiej osoby na nagiej skórze.
Sceneria nagle się
zmieniła, kolejne wspomnienie ukazywało wydarzenie z plus-minus roku później.
Tym razem leżeliśmy w łóżku w mojej sypialni w Sunie, goluścy aż miło. Naraz ogarnęło
mnie pieprzone zażenowanie i byłam pewna, że moja twarz w ciele poza
wspomnieniem, przybrała purpurowych kolorów. Za nic w świecie nie chciałam,
żeby Yamanaka Ino oglądała, jak przeżywałam swój pierwszy w życiu orgazm
spowodowany seksem oralnym!
Jęknęłam głośno z
podniecenia, walcząc jednocześnie z sobą o kontrolę — oczywiście bezskutecznie.
W pięściach zacisnęłam materiał pościeli, plecy wyginając w idealny łuk. Nigdy,
przenigdy bym nie pomyślała, że język Shikamaru mógłby poruszać się tak
sprawnie. Oh mój…
Doszłam,
ogłaszając to podniosłym krzykiem. Podczas gdy ja dalej wiłam się z
przyjemności na pościeli, Nara wyszedł spod kołdry i zaczął obsypywać
pocałunkami moją twarz.
— Wszystkiego
najlepszego – szepnął mi na ucho. No tak, teraz sobie przypominałam, z którego
dnia przeżywałam wspomnienie: moich dwudziestych urodzin. A zaistniała
sytuacja, była moim prezentem urodzinowym.
—
FUUUJ, JESTEŚCIE OBRZYDLIWI! – krzyk Ino przerwał
transmisję wspomnień. Z powrotem znalazłyśmy się w białym pokoju przed
otwartymi drzwiami. Kiedy na nią spojrzałam, udawała, że wymiotuje.
—
Nikt nie kazał ci tego oglądać – syknęłam wściekle
przez zaciśnięte zęby.
—
Owszem, głupi Naruto-Kage kazał! – Mówiąc,
wachlowała twarz dłońmi, jakby nadal nie mogła ochłonąć po tym, co zobaczyła. –
Boże, Shikamaru to mój przyjaciel, a widziałam jak on, kobiecie, fuuuuuuuj! Jak
ja mu teraz spojrzę w oczy?
Intensywność mojej
złości wskoczyła na kolejny poziom.
—
Przymknij się! Wcześniejsze wspomnienia jakoś oglądałaś z mniejszym zainteresowaniem – żachnęłam się.
—
Tak ci się tylko wydaje, bo wtedy nie przywiązywałaś większej wagi do tego, co
oglądam. Teraz chciałabyś kontrolować sytuację, dlatego
podświadomie śledzisz każdy mój ruch. Po dzisiejszym dniu będę znała twoje
życie od podszewki, Temari, czy tego chcesz czy nie. – Westchnęła i
przyłożyła palce do skroni. – Między innymi dlatego ta technika jest
zakazana.
—
Nie powiem, żeby ta informacja mnie ucieszyła –
burknęłam pod nosem.
Wtedy, nie
wiedzieć czemu, Ino na mnie naskoczyła:
—
Ty naprawdę nic nie rozumiesz, prawda? –
spytała pełna pogardy. W odpowiedzi gniewnie zmarszczyłam brwi. – Nie tylko
ja z mojego klanu znam tę technikę. Mamy co najmniej trzech ludzi w Korzeniu
lub ANBU, którzy posługują się nią lepiej ode mnie, ponieważ nie odkryli jej
przez przypadek, a zostali jej nauczeni celowo. Oni nie bawiliby się z tobą w
podchody, jak ja, a wtargnęliby do twojego umysłu na siłę, zostawiając cię po
przesłuchaniu z głową pękającą w szwach z bólu. I wtedy to jakiś obcy facet
zobaczyłby, jak Shikamaru robi ci dobrze i całą masę innych rzeczy! –
Zbliżyła się do mnie i dźgnęła palcem wskazującym w klatkę piersiową. – Ale
jestem tutaj ja, osoba, którą doskonale znasz. I robię to wszystko, ponieważ
Shikamaru poprosił jako swoją przyjaciółkę o gigantyczną przysługę. Ponieważ
doskonale wiedział, z czym wiąże się użycie tej techniki. Zaufał mi, zdając
sobie sprawę z tego, że część twoich sekretów dotyczy również jego. –
Uniosła twarz ku górze, prawdopodobnie próbując zapanować nad złością. Po chwili
odsunęła się na pewną odległość i spoglądając na mnie przez ramię, dodała:
— Może w końcu
zaczniesz zauważać i doceniać, co ten zakochany dureń dla ciebie robi, zamiast
zgrywać najbardziej pokrzywdzoną, co?
—
On mnie nienawidzi, a nie kocha – sparowałam
odruchowo, bez zastanowienia.
—
Musisz być albo nadzwyczaj głupia, albo czymś zaślepiona, skoro nie dostrzegasz
jego uczuć – rzuciła oschle. – Pokazać ci coś?
Po raz kolejny nie
zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, a wspomnienie Ino zalało moje myśli.
Nie znałam pokoju, w którym zjawiłam się pod jej postacią, ale czułam się w nim
bezpiecznie i swojsko. Siedziałam na łóżku, na kolanach trzymając głowę
Shikamaru. Jego ramię oplatało mnie w pasie, nos i całą twarz wtulał częściowo
w podołek, częściowo w brzuch. I płakał.
— Nie wiem już, co
powinienem zrobić, jak jej pomóc… – chlipiał. – Czy w ogóle powienienem jej
pomagać? Nie wiem już, co o tym wszystkim myśleć… Jestem wykończony Ino,
wszystkie dowody ją obciążają. Sam zaczynam wierzyć w jej winę, chociaż nie
chcę…
Przyciągnęłam jego
głowę bliżej siebie, jeszcze mocniej go tuląc.
— Może
rzeczywiście powinieneś posłuchać Naruto i oddać tę sprawę komuś innemu?
— Wtedy
zadręczałbym się jeszcze bardziej, nie mając nad tym wszystkim kontroli.
— Shikamaru –
zaczęłam niepewnie. – Nie chciałam tego mówić, ale nie uważasz, że ta gra może
nie być warta świeczki? – Zerwał się z kolan, podparłszy na ramieniu. Teraz z
bliska mogłam zobaczyć mokre od łez policzki. – Miałam na myśli… Przecież już
prawie o niej zapomniałeś, prawda? Wcześniej, przed tą sprawą. Może lepiej by
było, gdybyś znowu to zrobił…
Opadł z powrotem
na kolana.
— Nigdy o niej nie
zapomniałem, Ino. Nawet na jeden dzień.
Wróciłam do
białego pokoju, roztrzęsiona bardziej niż wcześniej. Jednakże Yamanaka nie dała
mi chwili wytchnienia, od razu ponownie zabierając się za wertowanie moich
wspomnień. Z całych sił starałam się nie śledzić jej poczynań, ale to okazało
się silniejsze ode mnie. Znów, od nowa zmuszona byłam przeżywać najgorsze chwile
mojego życia. Gdy znalazłam liścik od Shikamaru i w złości oraz z rozżalenia
zdemolowałam pokój hotelowy, gdy nocami wypłakiwałam morze łez, gdy całowaliśmy
się w celi, gdy uczyłam się żyć z jątrzącą się raną w sercu. Aż doszłyśmy do
wydarzeń najnowszych, a wtedy wszystko, co widziałam, to nienawidzące oczy
Shikamaru.
Nagle poczułam
opuszczającą mnie obecność Ino. W sali przesłuchań wróciłam do żałosnej,
pochylonej nad blatem stołu, ledwo trzymającej pion siebie. Oczy zaszły mi
mgłą, co oznaczało łzy. Myślałam, że nie miałam już sił na płacz, ale srogo się
pomyliłam — niemalże jakbym wypłakiwała duszę. Okropne uczucie z sekundy na
sekundę narastało, wszystkie te przed chwilą przeżyte wspomnienia rezonowały.
Nie wytrzymywałam żyjących we mnie emocji, to za wiele, jak na jednego
człowieka…
— Dlaczego? –
warknęłam przez szloch. Ino nie zareagowała. Pięściami przetarłam mokre oczy,
oczyszczając pole widzenia. – Dlaczego, do cholery, pokazałaś mi te dwa
wspomnienia? Myślisz, że w obliczu wszystkiego, co się wydarzyło, to ma
najmniejsze znaczenie?! No odpowiedz, w końcu teraz wiesz już o mnie absolutnie
wszystko!
Rozryczałam się na
dobre, tak, jak jeszcze nigdy w życiu. Łzy spływały po policzkach całymi
strumieniami, gluty również, nie mówiąc o tym, że ledwo łapałam oddech.
— To nie ma sensu.
– Usłyszałam głos Yamanaki. W tej chwili miałam ochotę ją udusić, zabić
na miejscu, rozszarpać z nienawiści, ponieważ kazała mi przechodzić przez to
wszystko jeszcze raz.
— CO NIE MA SENSU,
DO CHOLERY?! – wydarłam się, wstając.
— Wasze rozstanie,
sposób, w jaki ty je pamiętasz i on… To nie ma najmniejszego sensu…
Więcej nie
usłyszałam. Przez myśl przeszły mi słowa, przeczytane niegdyś w starej księdze
okultystycznej: Wypuść sierp o zachodzie słońca.
Zaraz potem
zemdlałam.
~*~
Temari upadła na
kolana, uderzając bokiem w kant stołu. Nie wydała przy tym żadnego jęku bólu.
Ba! O ile jeszcze chwilę wcześniej po pomieszczeniu roznosił się jej szloch i
ciężki oddech, tak teraz zamilkła zupełnie. Podczas upadku instynktownie
wyciągnęła przed siebie dłonie i podparłwszy się na nich ochroniła twarz przed
bliskim spotkaniem z twardą, betonową posadzką. Przyjąwszy ni to klęczącą, ni
to siedzącą postawę, pozostawała nieruchoma, twarz skrywając za kaskadą
brudnych włosów. Nie sposób było określić targających nią emocji aż do momentu,
w którym z głośnym świstem nie wypuściła powietrza z ust — jak gdyby wzdychała
z ulgą.
Ino, nieco
skonfundowana, również wstała od stołu, zbliżając się do więźnia.
— Temari? Wszystko
w porządku? – spytała. Nie usłyszawszy odpowiedzi wezbrała w niej złość.
Myślała, że udając zmęczenie przerwie przesłuchanie? Niedoczekanie! – Temari,
wstawaj – zaczęła ostro – jeszcze nie skoczyłyśmy!
Ponowny brak
jakiejkolwiek reakcji.
Marszcząc brwi,
Yamanaka skrzywiła się wyraźnie. Nie będzie jej więźniarka olewać, stwierdziła.
Kucając tuż przed Temari, pomachała jej dłonią przed twarzą — nadal nic.
— No halo, nie
śpimy! Wstawaj na nogi, do cholery, nie mam całego dnia. Może pokazałaś mi
swoje wspomnienia, ale nadal nie otrzymałam potrzebnych informacji. Tak łatwo
mi się nie wywiniesz, No Sabaku. – Pochyliwszy się tuż nad jej głową, dodała
chłodno:
— Wiesz, oprócz
czytania myśli znam jeszcze kilka sztuczek. Niestety bardziej bolesnych.
I wtedy to się
stało; chcąc potrząsnąć ramieniem dziewczyny, wyciągnęła ku niej rękę, jednak
nie zdołała urzeczywistnić swoich planów. Ledwie zdążyła zarejestrować szybki
ruch, a już, czuła na swoim nadgarstku silny, wręcz miażdżący uścisk.
— Masz racje,
kochana. – Usłyszała kobiecy głos, niepodobny do głosu Temari, chociaż słowa
wyszły z jej ust. – Nasza zabawa dopiero się zaczyna!
Gdy podniosła
głowę, odgarniając z twarzy włosy, Ino zobaczyła w jej oczach coś obcego. Nie
potrafiła tego dokładnie określić, ale pod ostrzałem tego wzroku, poczuła się
osaczona, a po kręgosłupie przebiegł jej dreszcz przerażenia. Tęczówki wydawały
się nie tylko ciemniejsze, niż jeszcze kilka minut wcześniej, ale również czaił
się w nim jakiś – ni to zwierzęcy, ni diaboliczny – błysk.
— Mała rada na
przyszłość, blondyneczko – syknęła No Sabaku, przybliżając się do oblicza Ino
na odległość kilku milimetrów. – Nie lubię, kiedy ktoś wchodzi na mój teren bez
pozwolenia.
Wystarczył jeden
ruch jej ręki, aby złamać Yamanace prawy nadgarstek. Głuchy trzask kości odbił się
echem po pomieszczeniu wraz z wtórującym mu krzykiem bólu dziewczyny.
— Kurwa! –
krzyknęła wściekle Ino, odskakując na niewielką odległość. – Pojebało cię, czy
co?
Odruchowo złapała
się za złamany nadgarstek, z otwartymi ustami wpatrując się w siedzącą
naprzeciw niej kobietę. Zupełnie nie rozumiała zaistniałej sytuacji. Dlaczego
tak nagle ją zaatakowała? Przecież jeszcze przed chwilą z nią współpracowała!
Nie, właściwie to jeszcze przed chwilą Temari była zaledwie kłębkiem nerwów,
rozhisteryzowaną dziewczyną, która najwidoczniej nie radziła sobie z tłumionymi
przez lata emocjami… I tak nagle, w przeciągu zaledwie sekundy, przeistoczyła
się w kogoś zupełnie innego.
— Lepiej uważaj na
język, bo jeszcze ci go wyrwę – stwierdziła spokojnie No Sabaku, wstając na
nogi i niespiesznie wodząc wzrokiem po pomieszczeniu. Sprawiała wrażenie, jakby
odkrywała je na nowo. – Co za nora – zaczęła zrzędliwie – i w dodatku żadnych
zabawek. Poprzednio przynajmniej miałam dobre zaopatrzenie.
— O czym ty znowu
bredzisz? – odwarknęła, jednocześnie lecząc swoją rękę i nie spuszczając
więźnia z oczu. – Przestań pieprzyć jakieś farmazony i siadaj na tyłku,
żebyśmy mogły dokończyć przesłuchanie. Miałaś być grzeczna – wysyczała przez
zęby – a w zamian ja miałam być dla ciebie łagodna, pamiętasz? Więc się, kurwa,
zastosuj, bo w przeciwnym razie porozmawiamy sobie zupełnie inaczej.
— Grozisz mi? –
odparła sucho, ponownie przenikając Ino chłodnym spojrzeniem.
— Raczej
stwierdzam fakt.
— Och, musisz
zapamiętać jeszcze jedną zasadę, złotko, i lepiej dla ciebie, żeby zakorzeniła
się w twoim ptasim móżdżku na dobre. Mnie się nie rozkazuje!
W jednej chwili
sylwetka Temari rozmyła się w powietrzu i zmaterializowała tuż przed Yamanaką;
ręką powędrowała do szyi dziewczyny, mocując uścisk na wysokości krtani.
— Ostrzegałam cię,
żebyś zważała na słownictwo – syknęła, z frywolnym uśmiechem przyglądając się
walczącej o choćby najmniejszy oddech blondynce. Dziewczyna desperacko
próbowała odgiąć jej palce, zamachnąć się na nią pięścią, kopnąć, cokolwiek,
byleby tylko się uwolnić. Ona jednak zdawała się delektować widokiem siniejącej
twarzy. – Pasuje ci fioletowy, wiesz? Właściwie wdzianko też masz niczego
sobie, ale zdecydowanie wolę ten kolor z twojego lica – naigrywała się.
Nagle tuż za nią
rozległ się huk. Ktoś z rozmachem otworzył drzwi, a zaraz po tym jej dłoń
zaczęła się rozwierać, palec po palcu, umożliwiając Ino zaczerpnięcia tlenu.
Straciła kontrolę nad swoim ciałem.
— Co ty
wyprawiasz? – gniewny głos Shikamaru rozniósł się po pomieszczeniu. Stał trzy
metry za Temari, trzymając ją w swojej technice wiązania cienia.
— Ach, no
oczywiście! Jeszcze ciebie mi tu brakowało, chłopczyku – mruknęła niezadowolona
No Sabaku. – A myślałam, że skutecznie się ciebie pozbyłam i to już jakiś
czas temu… Dlaczego nie potrafisz zrezygnować, co? – W pokoju zaczął hulać
wiatr; z początku delikatny wietrzyk stopniowo przybierał na sile, w końcu
przeistaczając się w gniewny huragan. – Powiedziałabym, że się za tobą
stęskniłam, ale byłoby to kłamstwo – przekrzykiwała świst powietrza – a to jest
domeną mężczyzn, nie kobiet!
Wiatr z pełną siłą
uderzył w Shikamaru, powalając go na najbliższą ścianę. Upadłszy na posadzkę
rękoma osłonił oczy, chroniąc się przed kolejnymi falami ataków niosących ze
sobą drobinki brudu i piasku. Był oszołomiony zaistniałą sytuacją i dodatkowo
martwił się o Ino. Przecież zdążył na czas, prawda? Nie wiedział też, czy nagła
wichura nie wyrządziła jej krzywdy. Ha! Wichura! Jakim w ogóle cudem Temari
zdołała rozpętać coś tak potężnego przy jej obecnej kondycji fizycznej? I
przecież…
— Jak? –
wychrypiał, kiedy wiatr się uspokoił, a mini piaskowa burza opadła. Siedząc
wciąż pod ścianą, obserwował, jak ktoś obcy w ciele osoby, którą darzył
głębokim uczuciem, zbliżał się ku niemu. Te oczy! Wiedział, że to nie Temari
przez nie patrzyła. – Przecież byłaś związana moim cieniem, nie mogłaś się
ruszyć…
— Władcy wiatru
nie potrzebują waszych śmiesznych pieczęci, żeby władać żywiołem.
— Kim niby są
władc... – Nie dokończył, gdyż wtedy dziewczyna kucnęła tuż przed nim, kładąc
mu na ustach swój wskazujący palec.
— A, a, a –
mruczała, stukając palcem do rytmu o wargi Shikamaru. – Kobiety też mają prawo
do swoich tajemnic, chłopcze. – Drugą ręką szybko sięgnęła do kabury
umiejscowionej na udzie Nary i wyciągnęła z niej kastet na cztery palce z
ostrym zakończeniem przypominającym nóż na długości oraz trójkątnymi ostrzami
na jego boku. Wpasowując dłoń w dziury, natychmiast wprowadziła w metal swoją
chakrę i przyłożyła broń do szyi Shikamaru – wszystko to w nie więcej niż
dziesięć sekund.
— Temari – zaczął
spokojnie, wpatrując się w oczy kobiety. I znów doskonale zdawał sobie sprawę,
że nie są to oczy osoby, do której się zwracał. W końcu wpatrywał się w nie
miliardy razy i nigdy, przenigdy nie miały tak ciemnej i zimnej barwy…
— Wiesz, nawet cię
lubię, więc pozwolę ci powiedzieć jakieś ostatnie słowa, co ty na to? Albo
ostatnie życzenie? No, dawaj, bo aż mnie świerzbi, żeby przeciąć ci tę śliczną
tętnicę.
— Kim jesteś? –
spytał, starając się oddychać jak najpłycej i uważając na ruchy jabłka Adama. –
Bo wiem, że nie Temari.
— PIIIP!!! Błąd! –
Zaśmiała się radośnie, widocznie ciesząc się prowadzoną gierką. – Ale dam ci
jeszcze jedną szansę. I radzę ci nie powtarzać tego samego pytania, bo ostatni
facet, który spytał mnie o tożsamość, zginął. Pewnie go znasz, prawda?
Zajebałam dziada, przebijając mu ostrzem krtań.
Nagle wszystko
ułożyło mu się w głowie niczym banalnie prosta układanka. Wiedział też, jak
przerwać teatrzyk grozy i odzyskać Temari.
— Więc mnie
pocałuj. – Uśmiechnął się na to szelmowsko. – Pozwól mi przed śmiercią
pocałować dziewczynę, którą kocham.
Przez twarz
kobiety przebiegł grymas odrazy z domieszką niedowierzania. Szybko jednak się
zreflektowała:
— Wy, mężczyźni,
jesteście strasznie protekcjonalni i traktujecie nas jak swoje zabawki. Za to
również was nienawidzę – odparła niechętnie. – Ale niech ci będzie, chłopcze, w
gruncie rzeczy jesteś całkiem przystojny – mówiąc to, nachyliła się nad
Shikamaru, jednocześnie mocniej przyciskając ostrze do jego skóry i delikatnie
ją nacinając. – I lepiej się przyłóż, bo będzie to ostatnia rzecz, jaką
zapamiętasz ze swojego marnego żywota.
Zanim ich usta się
zetknęły, Shikamaru zdążył zerknąć ponad ramieniem Temari. Odszukał wzrokiem
Ino. Właśnie próbowała stanąć na nogi wsparłszy się o stół, zapewne z zamiarem
ruszenia na przeciwniczkę, ale już z tej odległości mógł powiedzieć, że nie
miała na to sił. Koniec końców, musiała zużyć wiele chakry podczas
przesłuchania, a huraganowy atak dosięgnał także i jej. Na szczęście, jeśli
tylko plan Shikamaru wypali, przyjaciółka nie będzie musiała oglądać jego
śmierci.
Oddał pocałunek,
tak, jak robił to za każdym razem wcześniej, przez wszystkie minione lata.
Delikatnie objął wargi Temari swoimi, stopniowo napierając na nie intensywniej.
W pewnej chwili pomyślał, że nawet jeśli dziś rzeczywiście miałby umrzeć,
przynajmniej umarłby szczęśliwy… Przedarł się wewnątrz, rozpoczynając taniec
języków i wtedy już wiedział. W momencie, gdy dziewczyna dopasowała się do jego
rytmu pocałunku, a nacisk ostrza na jego szyi zelżał, już wiedział, że wygrał
pierwszą rozgrywkę w starciu z Nieznajomą.
— Sh-Shikamaru? –
Malachitowego koloru oczu Temari nie pomyliłby z nikim innym; wróciła do niego,
w całości. – C-co się…
— Spokojnie –
zaczął, gładząc ją po policzku. W tym czasie jej rozbiegane spojrzenie zdążyło
zajść łzami. Była kompletnie przerażona i zdezorientowana. – Wszystko ci
wytłumaczę, obiec… Nie, Ino, nie! – zdążył krzyknąć w ostatniej chwili, widząc,
jak Yamanaka klęka tuż przy nich i sięga ręką do ramienia No Sabaku.
— Przepraszam,
Shikamaru, ale muszę coś sprawdzić! – powiedziawszy to zmieszała chakrę Temari
ze swoją i wtargnęła do jej umysłu.
~*~
Co tu się działo?
W jednej chwili
delektowałam się smakiem ust Shikamaru, a już w następnej czułam namacalną
obecność Ino w moim umyśle i oszałamiający ból głowy. Boże! Zupełnie jakby ktoś
próbował trafić igłami senbon w każdy nerw mojego ciała. Nie sądziłam, że ból
psychiczny mógłby się przeistoczyć w tak dotkliwy ból fizyczny i nie
uwierzyłabym w istnienie czegoś podobnego, gdybym nie przeżyła tego na własnej
skórze… Wydawało mi się, że krzyczę, ale tak naprawdę nie słyszałam nic więcej
poza szumem przepływających, niemal z prędkością światła, przez umysł myśli.
—
GDZIE JE UKRYŁAŚ?! GDZIE SĄ TE PIEPRZONE WSPOMNIENIA?! – krzyczała Ino, a krzyk ten cały czas narastał,
tak samo jak ból, rozsadzając mi głowę. Torturowała mnie swoją techniką, rwąc
na kawałki udręczony umysł, sklejając go i na nowo rozpoczynając cały rytuał.
Brzmi śmiesznie, co? Mogłabym się założyć, że tak naprawdę nie robiła żadnej z
tych rzeczy, ale w ten sposób to odczuwałam – jakby ktoś rozszarpywał mój umysł
na mikroskopijne kawałki, wciąż i wciąż od nowa…
Nagle wszystko
ustało, obecność Ino zniknęła, a ja wymiotowałam żółcią na posadzkę, leżąc na
boku w pozycji bezpiecznej. Z pewnością płakałam i trzęsłam się na całym ciele.
Z pewnością też ból głowy, który czułam do tej pory, był niczym w porównaniu do
tego dopiero nadchodzącego. Potrafiłam myśleć wyłącznie o nim. Więc to tak czuł
się człowiek, któremu zrobiono z mózgu papkę?
Chyba się
zsikałam, bo niespodziewanie poczułam rozchodzące się wokół mnie ciepło w
partiach poniżej pasa.
A później przyszło
ukojenie. Ciemność, cisza i błoga nieświadomość.
"W piersi mam ciemność,
jakby schowany
we mnie diabeł zamierzał
zrobić wejście smoka"
Jessica Sorensen The Secret of Ella and Micha
Od
Autorki: Ponad pięć miesięcy, nie bijcie :v Nie chciałam, no
ale jakoś tak wyszło… Sami wiecie, jak jest, z resztą nie ukrywałam, że w
pewnym momencie straciłam wenę i zapał do tej historii. Na szczęście chwilowo i
to i to wróciło, i udało mi się naskrobać rozdział, który… taaak, mimo wszystko
jest najdłuższym rozdziałem na tym blogu, chociaż pobił Czwórkę zaledwie o
kilka linijek xd I w sumie to jestem z niego serio zadowolona. I to też kolejny
powód, dlaczego tak długo z nim zwlekałam… Ja naprawdę chcę, żeby ta historia
wyszła mi dobrze, dlatego nigdy nie piszę, jak nie mam zamysłu na rozdział i
chęci. Bo wtedy po prostu gówno mi z tego wychodzi (co Ann może potwierdzić, bo
kazała mi zmienić całą pierwszą scenę ._.). I może przy poprzednich rozdziałach
strasznie na nie narzekałam, ale prawda jest taka, że i tak byłam z nich
bardziej zadowolona niż z 80% tego, co kiedykolwiek napisałam na TL XD
Enyłej, mam kaprys,
żeby poznać Waszą opinię co do rozwoju akcji, także na ten rozdział odblokuję
komentarze. Ten jeden raz… (bo wiecie, taka niepewność, czy się podobało,
potrafi być czasem frustrująca…)
BUZIAKI ♥
Just
me: Jeśli usłyszę, że ktoś ma jakieś wąty do Chustii
za terminy publikacji, to dorwę dziada i tak go „prześwięcę”, że popamięta! Nie
mówię, że sama nie chciałam przełożyć Chustii przez kolano i nieźle złoić Jej
tyłek, po tym jak wysłała mi fragment tego rozdziału, który kończył się na „Wypuść
sierp o zachodzie słońca. Zaraz potem zemdlałam.” (HALO! Jak można
się tak znęcać?! Nockę zarwałam próbując rozkminić co będzie dalej!), ale sama
wiem, że studia potrafią wymęczyć do tego stopnia, że jedyne, o czym człowiek
marzy to łóżko i oddanie się „w objęcia Morfeusza”. Także troszkę cierpliwości,
bo jak sami możecie zauważyć, warto (JAK CHOLERA) trochę poczekać. ;)
Miku: Rozdział byłby wczoraj, ale nie miałam jak dodać :X Wybaczcie! :) Ale za to macie nowy szablon też :P
Black_Cloud: Ann przeprasza, że tak długo sprawdzała, aczkolwiek [ostatecznie] uważam, że to chyba jeden z lepszych rozdziałów (jak nie “naj”), jakie Chustii kiedykolwiek napisała. <3
P.S. Stylistycznie to naprawdę najlepszy.Miku: Rozdział byłby wczoraj, ale nie miałam jak dodać :X Wybaczcie! :) Ale za to macie nowy szablon też :P
Jeeeeeeeeeeej *.* Od dnia, kiedy napisałaś, że rozdział jest skończony i czeka na publikację sprawdzałam tego bloga średnio dwa razy dziennie czekając, aż w końcu się pojawi. Aż tu nagle, włączając komputer i zaczynając standardowo od otworzenia zakładki z "Dziewczyną" doznałam szoku! Nowy szablon i.... nowy rozdział! <3 Zdecydowanie warto było czekać te 5 miesięcy. Momenty, w których Ino pokazywała Temari swoje wspomnienia to po prostu perełka. Temari patrząca na samą siebie jak na obraz nędzy i rozpaczy i w końcu Shikamaru kiedy domyślił się, co jest na rzeczy <3 Rozdział naprawdę niesamowity. Teraz pozostaje tylko życzyć Ci mnóstwa weny i czasu oraz czekać na dalszą część. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Amarthil
Dziękuję Ci za komentarz i za obecność ♥ Teraz już wiem, kto nabijał mi wciąż wyświetlenia xdd
UsuńZ czasem na pisanie to akurat kiepsko, bo niestety właśnie zaczęłam sesję, ale miejmy nadzieję, że jednak znajdę chwilę dla Dziewczyny. A wtedy przyda mi się ta wena! :)
Pozdrawiam!
Hej!
OdpowiedzUsuńMiło mi było poświęcić ten późny wieczór na przeczytanie twojego rozdziału. Trudno mi się w ogóle wysłowić, twój twór zaskoczył mnie bardzo pozytywnie, z wielką łatwością śledziłam kolejne linijki tekstu, było to bardzo przyjemne. ^^ Akcja się rozkręciła, czy można nazwać zaistniałą sytuację pozytywnym rozwojem wydarzeń? W końcu Shikamaru domyśla się co się dzieje, dlatego myślę, że będzie bronił swojej ukochanej.
Treść była także wzbogacona o parę naprawdę uroczych momentów (nie, nie mam na myśli wspomnienie seksu oralnego, ale wspomnienia Ino). To wspaniałe, jakim uczuciem Shikamaru darzył i wciąż darzy Temari. (Nawet Kishimoto to zauważył! ^O^ )
W każdym bądź razie z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału i życzę ci natchnienia!
Niech pisanie sprawia Ci przyjemność. ;)
Pozdrawiam,
Akimi
Że też chciało Ci się o pierwszej w nocy pisać komentarz! Ja na Twoim miejscu pewnie napisałabym go następnego dnia, albo w ogóle bym tego nie zrobiła, jak na poczciwego lenia przystało xdd W każdym razie, dziękuję Ci za ten znak życia! :*
UsuńI tak, myślę, że można to nazwać pozytywnym rozwojem wydarzeń :) Zmierzamy w dobrym kierunku, bo zbliżamy się do końca, także, no...
Shikamaru kocha Temari, a ona jego. Są w sobie totalnie zakochani, zawsze tak uważałam, chociaż złośliwi mogliby powiedzieć, że tego po nich nie widać. I dobra! A ja mówię: bo oni kochają się dla siebie, a nie dla innych :3
Pozdrawiam!
Piszę ten komentarz trzeci raz(bo do trzech razy sztuka), już wczoraj i przedwczoraj mi się nie dodał i jestem zła, bo boję się, ze teraz o czymś zapomnę. W każdym razie jedyna dobra strona tego wszystkiego jest taka, że dzięki temu przeczytałam ten rozdział jeszcze raz i tym razem zwróciłam uwagę na szczegóły, które na początku mi umknęły.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, nie wiem czy jestem obiektywna(a raczej na pewno nie jestem), ale wydaje mi się, że to jeden z twoich najlepszych, jeśli nie najlepszy rozdział(konkurencję robi mu 8 i ostatni rozdział na TL i dwa rozdziały z nakanaide: 6 i 9). Pomimo tego, że daleko mu do "lekkich i przyjemnych" to ja go wręcz pochłaniałam. Jak zawsze wszystkie emocje, klimat oddane idealnie, do tego bardzo spodobał mi się sposób w jaki przedstawiłaś to co się działo w umyśle Temari. Do teraz nie wiem jak w przy takiej ilości dramaturgii i przygnębienia udało ci się mnie rozśmieszyć, ale Ino oglądająca prezent urodzinowy Temari mnie załatwiła. W ogóle, cała relacja Ino i Temari była świetnie poprowadzona. Podobało mi się to, że z jednej strony Temari jej ulegała i starała się podporządkować, a z drugiej podświadomie broniła swoich wspomnień. Świetnie ujęłaś to jak straszny to jest proces - i nie chodzi mi o ból fizyczny tylko takie absolutne pozbawienie człowieka wszelkiej intymności. Poza tym bardzo podobały mi się te przebłyski "starej", niezłąmanej Temari, kiedy zapewniała, że będzie grzeczna i stworzyła siebie wyższą od Ino, pokazując, jak silna jest, dosłownie niezłomna, nawet w tak strasznej sytuacji. Strasznie mi jej szkoda, nie tylko dlatego, że wiem, że jest niewinna, ale też dlatego, że została bez żadnego wsparcia. Oczywiście, jest Shikamaru, który robi wszystko, żeby jakoś to złagodzić, na tyle na ile w ogóle jest to możliwe, ale czytając ten rozdział cały czas myślałam o tym, żeby wysłać Gaarę w kosmos. Na całe szczęście nasz leń zaczyna to już wszystko rozgryzać! Jak ja się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału...
Oczywiście zakochałam się w Shikamaru płaczącym na kolanach Ino i Shikamaru całującym 'Temari'. Dlaczego on jest taki idealny?
Co do samej akcji... Hmm, Temari przeczytała to zdanie z książce okultystycznej, więc tak sobie pomyślałam, że może wtedy ta wariatka "która żyje" przeniknęła do umysłu Temari a teraz wykorzystuje ją do jakiejś swojej prywatnej zemsty/misji. Tylko, że określiła siebie jako władczynię wiatru, więc jej powiązanie z Temari wydaje się mało przypadkowe... I już sama nic nie wiem!
Genialną muzykę dobrałaś do tego rozdziału. Nie mogę przestać jej słuchać od kilku dni.
Musisz mi wybaczyć absolutną chaotyczność, ale to mój pierwszy komentarz od naprawdę wielu miesięcy. Muszę znowu się wprawić!
Weny kochana! :*
Czekałam na Ciebie! ♥♥♥ Przez cały czas, jak miałam wyłączone komentarze, to Twoich opinii brakowało mi chyba najbardziej (chociaż od czasu do czasu rzuciłaś mi coś na fb, to i tak nie to samo, co komentarz!). Także, no, miluuusioooo :3
UsuńI cieszy mnie, że pochwaliłaś akcję w głowie Temari, bo szczerze mówiąc trochę się obawiałam, czy wszystko dość jasno opisałam. Starałam się przy tym jak mogłam, ale wiadomo, zawsze jest ta niepewność, że o czymś zapomniałam, bo przecież dla mnie to jest oczywistość, ale dla czytelników... no właśnie, nie jest ._. Także - uuuuuffffff, kamień z serca :D
Ty się śmiałaś, jak czytałaś o prezencie urodzinowych, a wyobraź sobie, jak ja się śmiałam, kiedy na ten pomysł wpadłam i to napisałam XDD A potem znowu musiałam wrócić do poważnego klimatu, to dopiero sztuka! :D
Nie wiem, dlaczego Shikamaru jest taki idealny, ale przecież za to obie go kochamy, więc po co się zastanawiać? Miłości nie można wytłumaczyć :p
Co do "dziewczyny, która żyje", to zdradzę Ci, że była już scena, w której było pokazane pierwsze zetknięcie Temari z nią, jak ją "zdobyła", tyle że było to tak subtelne, żebyście nie pomyśleli, że ta RZECZ może narobić jakiś kłopotów, może coś znaczyć xdd (bodajże w 3 rozdziale...). Dostajesz punkt za "prywatną zemstę" ;)
Ty lepiej wpraw się w pisanie rozdziałów, a nie komentarzy!!!!
BUZIAKI ♥
Łooo! Udało mi się nadrobić i ostatni rozdział! Walczyłam od tygodnia, ale przez te zaliczenia szło mi jak jakiejś kupie pełzającej pod wiatr. Dziś na jakimś dupnym wykładzie mogłam strzelić czwórkę, a teraz skończyłam w domku korzystając z tego, że jutro mam wycieczkę więc przysłowiowo kładę laskę na zaliczenia. (WCALE NIE, ZARAZ MUSZĘ TŁUC DALEJ FILOZOFIĘ XD)
OdpowiedzUsuńNadal nie umiem komentować, ale jestem przeszczęśliwa, że tu dałaś możliwość, bo chyba bym umarła. Już się zastanawiałam nad dodaniem posta na fb. xD
Ogólnie ShikaTema było dla mnie zawsze czymś oddalonym, byli bo byli i rzadko mogłam się spotkać z blogiem o takiej tematyce, który przyciągnąłby mnie jakością, ale OD POCZĄTKÓW MOJEGO BLOGOWANIA, słyszałam o szanowanej Chusteczce-aha, która się w tym specjalizuje. Długo, naprawdę długo nie mogłam się przemóc przez to, że utrzymywałam obojętność do do ST, ale przecież w tekstach chodzi o ich jakość i pomysł na historię, a nie aktorzyny. :D
TROUBLE SOME ZOSTAWIŁAM SOBIE NA KONIEC. :D
Ogólnie dziewczyna strasznie mnie... Uwiodła? xD To wszystko było tak poplątane, że może i szło się zgubić, ale od momentu, gdy gdy powstała niezgoda co do felernego "pozostawienia siebie nawzajem" wiedziałam już, że Tem musi mieć albo rozdwojenie jaźni, albo coś ją opętało. Nie wiem na co stawiać, pewnie zniszczyłabyś mnie jednym, lub drugim, LUB BÓG SAM WIE CZYM, BO PRZECIEŻ NIE MOGĘ SIĘ W 100% SPODZIEWAĆ, ŻE MNIE CZYMŚ NIE ZABIJESZ.
Ta jej przemiana podczas przesłuchania, gdy zatłukła Ibikiego nago - no epik. Serio, może wyjdę na zboczeńca, ale jak wyobraźnia zaczęła pracować, to miałam dreszcze.
Ogólnie bardzo cenię to, że Temari nie jest jakąś super modelką w tym więzieniu. Brudna, śmierdzi, zapuszczona - idealna, co do sytuacji. I jej odruchy, no zakończenie o oddaniu siuśków przez pryzmat natury przerażonego człowieka, pozbawionego wszelkich sił, obolałego etc. - cudeńko!
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się siódemeczka, bo naprawdę się wciągnęłam i ciekawość mnie zabija!
Weny, weny, weny! <3
Aaaa! I ten pomysł na grzebanie w głowie, a raczej jego przedstawienie - kolejna wisienka na torcie!
Usuń"szło mi jak jakiejś kupie pełzającej pod wiatr" ---> mistrzowski tekst, chyba go sobie gdzieś zapiszę ♥
UsuńZawsze się cieszę, jak przyciągnę na swojego bloga kogoś, kto nie przepada za ShikaTema. To taka moja mała duma, bo mogę w głowie wykrzyczeć "ha! widzisz! coś nie-sasusakurowatego też może być fajne!". Bo co to za sztuka napisać poczytne SS? Z własnego doświadczenia wiem, że można takie napisać nawet nienawidząc Sasuke xd Ale żeby ktoś ShikaTema docenił, mrr mrr :3
W ogóle za dobra dla mnie jesteś, kobieto xd Opieprzyłabyś, wytknęła błąd, czy coś, cokolwiek... a tak to pozostaje mi już chyba tylko podziękować ładnie za docenienie moich wypocin :)
(I RACZEJ NIE ZAMIERZAM CIĘ NICZYM ZABIJAĆ, TO NIE NAKANAIDE XD)
I błagam, nie czytaj TL, skoro zaczęłaś od tych lepszych blogów. W porównaniu z tymi dwoma to gniot ._. Kończ waść, wstydu oszczędź!
Jedyne błędy jakie dostrzegłam to chyba z 10 literówek na wszystkie rozdziały, więc co ja mam wytykać? xD
UsuńSpokojnie, jeszcze reszta partówek, a dopiero potem TL. xD
Chusteczko, geniuszu!
OdpowiedzUsuńZacznę od przeprosin, (he he jak zawsze...) przeczytałam rozdział (jakoś w międzyczasie) od razu jak wyszedł, ale nie miałam czasu skomentować... Przepraszam bardzo, ale miałam wczoraj maturę próbną z biologii (tak tłumacz się, tłumacz Vi, może biologia to dobra wymówka) i po prostu nie miałam na nic czasu w tym powtarzaniu i czytaniu kochanego Campbella (jak nie wiesz co to jest to prawie 1500 stronicowy podręcznik). Zmierzam do tego, że nie pamiętam po tych prawie 3 tygodniach (matko, ale jesteś spóźniona Vi) i klinicznej śmierci mojego mózgu po przeładowaniu biologią, co chciałam napisać... Więc ten komentarz będzie beznadziejny, wybacz ( '︵' )
Zacznę od tego z jakimi uczuciami kończyłam czytać poprzedni rozdział:
>Tak! Teraz przynajmniej Ibiki wie, że Tem jest niewinna! Będzie oczyszczona z zarzutów!
>Shit. Mogłam się tego spodziewać.
Więc byłam taaaaaakaaaaaa szczęśliwa, że w tym rozdziale już jednak wiedzą.
Wgl, lubię Mroczną Istotę Mieszkającą w Temari (nie mam pojęcia jak ją nazywać), Ciekawe po co jej Temari i jak ją opętała. Brzmiała na jakąś bardzo zranioną przez mężczyznę (mężczyzn?) kobietę, która teraz chce się zemścić za to na wszystkich.
Przesłuchanie przez Ino wyszło Ci bardzo fajnie. Ta ilustracja z drzwiami była bardzo dobrym pomysłem. Zwłaszcza to jak obrazy odzwierciedlały uczucia i obawy Temari. I oczywiście przemycone fragmenty ShikaTema (з˘⌣˘ε). O! A propos ShikaTema, trochę za słodki moim zdaniem sposób przywrócenia Temari (co ja poradzę, że mroczne rzeczy lubię). Hmpf, hmpf pamięć taka słaba, mogę Ci za to powiedzieć sposoby rozmnażania bakterii, ale wątpię czy chcesz ;D.
O! Wiem! Scena na początku. Tak mi było szkoda Temari. Boję się o jej zdrowie psychiczne, nie dość, że ma w sobie Mroczną Istotę to jeszcze więzienie ją wykańcza, a teraz jeszcze przesłuchanie, a zwłaszcza koniec rozdziału, kiedy Ino już nie była miła, mam nadzieję, że Tema nie oszaleje (albo stanie się następną Mroczną Istotą ;D), Właśnie! (Ten komentarz jest taki chaotyczny) Czy w przyszłym rozdziale ujawnisz kim są Władcy Wiatru (tak? dobrze zapamiętałam?), umieram z ciekawości!
Dobra kończę moje bezsensowne wypociny, bo jeszcze uszkodzę mózg ludziom, którzy będą to czytać.
Pozdrawiam, i życzę (już niedługo) miłych wakacji!
Vi
Vi!
UsuńOczywiście, że Ci wybaczam, bo komentarz wcale nie jest beznadziejny :) (może trochę chaotyczny, ale na pewno nie beznadziejny!) Spóźnienie również wybaczam. Swoją drogą, dałaś mi do zrozumienia, że minęły już 3 tyg od publikacji, a ja mam wrażenie, że nie minął tydzień. Gdzie mi uciekł ten czas? :OO Pewnie na nauce i na uczelni....
Dopisek ">Shit. Mogłam się tego spodziewać." mnie po prostu rozbroił xd No cóż, rzeczywiście mogłaś się spodziewać, że zabiję Ibiki'ego, przecież ja uwielbiam zabijać ludzi (only w opowiadaniach, oczywiście) i komplikować życie głównym bohaterom. Przecież gdyby Ibiki przeżył, to by się wcześniej wszystkiego dowiedzieli i zabrałabym sobie możliwość przeprowadzenia przesłuchania przez Ino. Taka strata! Nie mogłam na to pozwolić :D
Ja Mroczną Istotę Mieszkającą w Temari nazywam Nieznajomą albo Tą kobietą, także też możesz korzystać z tej terminologii :D
Jak to za słodki sposób przywrócenia Temari? ._. Przecież Shikamaru miał nóż przy szyi, w każdej chwili mógł umrzeć, a zaraz potem Temari przechodziła przez umysłowe tortury. Ale ok. Przyjmuję to na klatę!
O Władcach Wiatru może będzie. W sumie jeszcze nie mam dokładnego planu na najbliższy rozdział. Jakoś tak zazwyczaj piszę dość intuicyjnie xdd Ale Twoje pytanie poruszyło mi wyobraźnię, więc jest to bardzo możliwe...
Buziaki! :*
Dziękuję za wybaczenie :)
UsuńCieszę się, że udało mi się Cię czymś rozbawić :3
W słodkim sposobie chodziło mi o pocałunek, o nożu zapomniałam (3 tygodnie i biola robią swoje), a tortury potraktowałam jako niepowiązane z tym wgl, w sensie takie już potem. Ale w sumie nie mam pojęcia jak inaczej można by to rozwiązać, więc już się zamykam na ten temat ;D (A Shikatema zawsze spoko B))
Moje pytanie poruszyło Ci wyobraźnie? To się bardzo cieszę, ciekawe co wymyślisz.
A, i zapomniałam napisać, że szablon przecudny i tak bardzo pasuje do tego bloga <3
Weny!
Vi
O mamo. Ale to opowiadanie mnie pieprznęło w łeb. I to, jak się tutaj bałam i spinałam, jest nie do opisania. Jesteś moim geniuszem. Tak samo, jak poruszyło mnie Nakanaide, tak teraz Dziewczyna. Podziel się talentem, proszę.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim będę Cię wychwalać pod względem opisywanych przez Ciebie emocji. Nie wiem, czy sama nie bałam się Ibikiego bardziej, niż Temari, Shikamaru i cała reszta do kupy wzięta. Ten stary dziad mnie obrzydzał i przerażał każdym swoim słowem, chciałam umrzeć razem z No Sabaku i w jakikolwiek sposób oszczędzić jej tego cierpienia. Te przesłuchania... Były tak cholernie dobre, że do tej pory zagryzam z wrażenia wargi, poruszona i przerażona. Really. Podziwiam Tem, że to wytrzymała - ja bym zaczęła się drzeć już po pierwszych jego słowach. No ale Temari to silna babka, zdecydowanie.
Wątek ShhikaTema jest strasznie rozczulający. Za każdym razem jak stawiam siebie na miejscu No Sabaku, pęka mi serce. Ten strach, że ukochana osoba Cię odrzuci, mnie dosłownie paraliżuje. I tak, jestem w stanie to wszystko dzięki Tobie poczuć. Każdy ból, niepewność, upokorzenie, zgnojenie, miłość. Wszystkie uczucia, które opisujesz, towarzyszą i mi. Z jednej strony Cię za to nienawidzę, bo czytam i się trzęsę z nerwów, no ale... No ale kurczę, chyba o to chodzi, nie? :p Także dziękuję Ci za to. Że mogę oderwać się od rzeczywistości i wylądować w tej o wiele gorzej, przerażającej, drastycznej. Jakkolwiek dziwnie to brzmi. :p
A co do samej fabuły, to jestem nią zachwycona. Pomysł z "opętaniem" Temari jest genialny. To, że niczego nie pamięta - jeszcze lepsze. Nie umiem nawet wyobrazić sobie jej bezsilności i strachu, który czuła, gdy ocknęła się koło martwego Ibikiego. Chyba nawet nie chcę. Tak samo tutaj, przy Shikamaru. Odnoszę wrażenie, że dziewczyna zaraz straci zmysły. Już ją złamano, a teraz zostanie dobita. Szkoda mi jej, tak w ciul szkoda. :( Ale najważniejsze, że Nara domyślił się, o co chodzi (tak mniej więcej, no). I że, mam nadzieję, od teraz bardziej okaże jej wsparcie. I że w ogóle ojeeeej no, jakoś się ułoży!
Kocham Cię też za to, że nie boisz się napisać, że po twarzy Temari ściekały smarki, czy że się zsikała. To są nasze naturalne reakcje, upodlające jeszcze bardziej, ale niestety naturalne. A to tylko dodaje Twojemu opowiadaniu realności. Człowiek czuje się tak, jak bohaterka. Przynajmniej ja współodczuwam każde uczucie Temari, a to tylko rozdziera mi serce. Usz!
Jesteś geniuszem, bez dwóch zdań.
Swoją drogą już Ci nie uwierzę, że nie specjalizujesz się tylko w wariatach. :p Chyba muszę przeczytać Troublesome, żeby zmienić zdanie. :DDD
No dobra, to po sesji zacznę marudzić o nowy rozdział. A tymczasem spadam się uczyć. Kocham. <3
Nie geniuszuj mi tu, bo do geniuszu to mi jeszcze daleko xd
UsuńI serio TL jest normalne! Tam nikt nie oszalał. Okej, jakieś trupy są, ale też nie są "zabite z premedytacją", więc generalnie można tę historię podciągnąć pod takie normalne love story z domieszką kryminału. Partówki też są normalne. Potrafię pisać o normalnych rzeczach! (chociaż bardziej lubię o tych nienormalnych, no ale to szczegół)
A tak w ogóle, to dziękuję Ci kochana za taki piękny i budujący komentarz ♥
BUZIAKI :**
Jesssst!!!!! Nareszcie kiedy next!!! :***** Po prostu kochammmm cięęęęę to jest najlepszy blog z wszystkich z ShikaTema
OdpowiedzUsuńUwielbiam <33333 takie opowiadania szybkoo pisz bo ce więcej !!! <333
Hej,w końcu skomentuje rozdział, choć przeczytałam go nie długo po tym jak dodalas. Trzymalas nas z tym brakiem komentarzy. Tyle emocji, a nie można było się rozpisać.
OdpowiedzUsuńWiele nie napisze bo jestem na telefonie. Uwielbiam tego bloga, od początku zachęcił mnie swoją fabuła o kreacja bohaterów. Ale chyba już o tym wspomniałam kiedys. Nie wiele jest blogów o tym paringu, co jest okropne ale na szczęście nadrabiam mi ten brak tym blogiem.
Biedula, boże jak oni ja ram wymeczyli. Nie mówię już o Ibikim który prawie ja tam skatowal. Mimo wszystko nawet on chyba nie zasłużył by go tak zamordowac. To przez ten obraz Temari jest taka? Ta sprawa jest tak totalnie tajemnicza i zakręcona ze nie wiele wyjaśnień przychodzi mi do głowy.
Żal mi Shikamaru. Mimo wszystko on ma jeszcze gorzej. Wszystko jest przeciw niej, a on mimo wszystko nie umie jej pomóc. Patrzeć jak twoja ukochana cierpi katusze fizyczne i psychiczne.
Spodobał mi się wątek SasuSaku, krótki ale zawsze.
Przeżywam wszystko bardzo emocjonalnie razem z bohaterami, a to dzięki twoim opisa. Nie wielu udaje się tak dobrze odzwierciedlic emocje postaci. Jest tak wiele rzeczy o których chciałam napisać ale nie pamiętam więcej. Następnym razem zrobię sobie listę.
Dużo weny i czekam na następny rozdział
Pozdrawiam :)